poniedziałek, 29 grudnia 2008

Nowe przykazanie

(1 J 2,3-11)
(Łk 2,22-35)
Piąty dzień w oktawie Bożego Narodzenia

Cóż takiego nowego jest w Jezusowym przykazaniu miłości? Ano to, że otrzymujemy je już wypełnione w Nim. On pierwszy ukochał do końca. Wzywa, byśmy z Nim szli, Jego śladami, Jego mocą. Nie jesteśmy w powołaniu do miłości pozostawieni sami sobie, bo On nas prowadzi, i nieustannie umacnia swoją łaską.
Być wiernym tej Miłości jest rzeczą najważniejszą ze wszystkich, bo właśnie ta miłość pozwala na siebie samego i na drugiego człowieka spojrzeć tak, jak patrzy na nas Pan. Tylko w Nim można odnaleźć klucz do miłości. Tylko w Nim można odnaleźć klucz do człowieka.
I wiem, że jeśli tę Miłość zagubię, ciemności dotkną ślepotą moich oczu. Nie chcę tak. Chcę patrzeć na świat na Jego sposób. Dlatego szukam Jego oblicza...

niedziela, 28 grudnia 2008

Zamysły serc

(Syr 3,2-6.12-14)
(Kol 3,12-21)
(Łk 2,22-40)
Niedziela w oktawie Bożego Narodzenia, Święto Świętej Rodziny - Jezusa, Maryi i Józefa

Jezus rzeczywiście jest znakiem, któremu sprzeciwia się wielu, który odsłania zamysły serc. A przecież to On jest źródłem pokoju, to w Nim zagubione ludzkie serce może znaleźć odpoczynek! To ze spotkania z Nim nauczyć się można miłosierdzia, dobroci, pokory, cichości, cierpliwości, przebaczania...
A jednak ludzie bardziej umiłowali ciemność...

Zatrzymała mnie jeszcze jedna myśl z pierwszego czytania: "Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów". I dalej: "Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie". Rzeczywiście, miłość zakrywa wiele grzechów. To takie proste. Tylko kochać... Ale kochać naprawdę! Wiem, że oddać się w całopalnej ofierze na wdzięczną wonność Bogu, nie szukając siebie ale wypełnienia Bożej woli nie jest łatwo, doświadczam tego codziennie, ale też odnajduję w Panu życie, bo On sam dokonuje swoich dzieł. On dopełnia tego, czego ja nie umiem, bylebym uczciwie szedł Jego śladami.

sobota, 27 grudnia 2008

Karmię was tym, czym sam żyję

(1 J 1,1-4)
(J 20,2-8)
Trzeci dzień w Oktawie Bożego Narodzenia, święto św. Jana

Dać innym można tylko to, czym się dysponuje, nakarmić można tylko tym, czym się samemu żyje. Oczywista skądinąd prawda jest jeszcze bardziej adekwatna na płaszczyźnie duchowej, niż w odniesieniu do jedzenia.
Nie da pokoju ten, kto w sobie ma bałagan i chaos. Nie nakarmi innych ciszą ten, kto w swoim wnętrzu przeżywa burzę. Nie wzbudzi też nadziei, jeśli sam nią nie żyje.

Właśnie dlatego warto szukać źródła zaspokojenia swych duchowych pragnień i głodów u tych, którzy sami odnaleźli Życie. Ich warto mieć za przyjaciół. Inaczej stale będziemy głodni...

piątek, 26 grudnia 2008

Złość otoczenia

(Dz 6,8-10;7,54-60)
(Mt 10,17-22)
Drugi dzień w Oktawie Bożego Narodzenia, Święto św. Szczepana

Dlaczego prześladują chrześcijan? Dlaczego chcą im zamknąć usta?
Im?
Im czy nam?
Im czy mnie?
Dziś warto mi się nad tym zatrzymać: czy kiedykolwiek moje świadectwo wierności Chrystusowi kogokolwiek skłoniło do napaści, do próby, aby zamknąć mi usta? Bo jeśli moje słowa nigdy nie wywołują sprzeciwu, to znaczy, że nie jestem wystarczająco czytelnym znakiem Pana.
Oczywiście, nie chodzi o to, by wywoływać konflikty, by jątrzyć i podburzać. Chrystus jednak wyraźnie stwierdza, że Jego świadkowie spotkają się z agresją otoczenia nawet wtedy, gdy łagodnie będą świadczyć o Prawdzie. Łagodnie, ale stanowczo, wiernie aż do końca.

czwartek, 25 grudnia 2008

Dar dla ludzi dobrej woli

Narodzenie Pańskie

Wieczorna Msza wigilijna
(Iz 62,1-5)
(Dz 13,16-17.22-25)
(Mt 1,1-25)

Msza w nocy
(Iz 9,1-3.5-6)
(Tt 2,11-14)
(Łk 2,1-14)

Msza o świcie
(Iz 62,11-12)
(Tt 3,4-7)
(Łk 2,15-20)

Msza w dzień
(Iz 52,7-10)
(Hbr 1,1-6)
(J 1,1-18)

Dlaczego pokój jest udzielony tylko ludziom dobrej woli? Czyż nie wszyscy go potrzebują?
Tak naprawdę, udzielany jest wszystkim, ale tylko ludzie dobrej woli są w stanie go dostrzec i przyjąć. Tylko ubodzy są w stanie uznać, że Bóg ma im coś do zaoferowania. Tylko oni wiedzą, że Go potrzebują.
Są tacy, którzy chcą, aby Bóg "pozałatwiał" ich problemy, uleczył ich cierpienia... Wzywają Jego pomocy, bo im jest w życiu niewygodnie. Nie mają szans na spotkanie z Nim, bo On nie przychodzi poprawić nam poduszki; zresztą chyba właśnie dlatego sam przyjął niewygody stajni i biedę codzienności Nazaretu. Chrystus chce nam dać życie wieczne, chce nam zaoferować zbawienie i wolność od niewoli grzechu.
Człowiek dobrej woli przyjmuje każdy dar od Boga, bo Mu wierzy, bo Mu ufa i stara się odpowiedzieć miłością na miłość. Nie szuka wygody, ale umocnienia. Nie domaga się, by zrealizowane zostały jego pomysły, bo wie, że Bóg ma lepsze. I dlatego pokój z Wysoka może na nim spocząć...

środa, 24 grudnia 2008

Panie, otwórz wargi moje

(2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16)
(Łk 1,67-79)
Środa IV t.adw., 24 grudnia (Msza poranna)

9 miesięcy milczenia, do jakich zmusił Bóg Zachariasza, musiało starego kapłana skłonić do niejednej refleksji, skoro pierwsze słowa po rozwiązaniu języka były nie tylko słowami modlitwy, ale słowami błogosławieństwa i wdzięczności! Zachariasz wyznaje wiarę w Bożą moc i wierność złożonej obietnicy.
Pierwsze słowa każdego ranka też powinny iść tym tropem - powinny być słowami modlitwy, chwały i błogosławieństwa, wiary i zawierzenia.
Panie, otwórz wargi moje... a usta moje niechaj głoszą Twoją chwałę!

wtorek, 23 grudnia 2008

Anioł Pana

(Ml 3,1-4.23-24)
(Łk 1,57-66)
Wtorek IV t.adw., 23 grudnia

Bóg posyła swoich aniołów do ludzi dobrej woli. Czasem posłańcami są Duchy, ci, którzy stoją przed Jego tronem. Przynajmniej równie często aniołem Pana jest mój bliźni, znany mi, lub nie... W gruncie rzeczy, kim jest posłaniec, nie ma najmniejszego znaczenia. Ważny jest list, który przynosi. Zbyt często jednak sprawdzam wiarygodność posłańca, jego wygląd i kwalifikacji, i wiadomość sama w sobie gdzieś mi umyka. A szkoda, bo konsekwencje mogą wówczas być opłakane...

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Szkoła ostatniego miejsca

(1 Sm 1,24-28)
(Łk 1,46-56)
Poniedziałek IV t.adw., 22 grudnia

Oto szkoła modlitwy - oddać całą chwałę Bogu, gdy się samemu jest na szczycie. Nie łykać pochwał, ale skłonić pokornie głowę ku ziemi. W postawie Maryi nie ma nic z fałszywej pokory, czy z jakiegoś krygowania się. Ona, Dziewica Pokorna, nie nieustannie zwraca swoje oblicze ku Bogu, jako Jedynemu, Któremu Przynależna Jest Chwała.
Kiedy nazywa siebie służebnicą Pana, wyznaje, jakie miejsce przyjęła, i to przyjęła z wdzięcznością! Oto szkoła Maryi... Szkoła Jej Syna... Szkoła ostatniego miejsca.

niedziela, 21 grudnia 2008

Pan Historii

(2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16)
(Rz 16,25-27)
(Łk 1,26-38)
IV Niedziela Adwentu, rok B

Na pozór rozmowa Maryi z aniołem niezbyt się różni od czytanej wczoraj rozmowy Zachariasza, a jednak różnica jest, musi być, skoro Gabriel kapłanowi zarzuca niewiarę, a Maryję tylko zapewnia o protekcji Ducha Świętego. Wygląda na to, że nawet nie wiedząc, jak będzie toczyła się jej historia, będąc zaniepokojoną niespodziewanymi odwiedzinami, Maryja od samego początku wierzy, że Bóg wie, co robi. Od początku Mu ufa i całkowicie Mu się powierza.
Bóg nie chce, by Dawid wyrównywał z Nim rachunki. Woli, by sędziwy król do końca pozostał Jego dłużnikiem, tak aby w niczym nie mógł się chlubić przed ludem i sobą samym. Chce do końca pokazać, że to On jest "Panem Historii", i choć docenia pomysły swoich sług, woli dzieje ludzkości poprowadzić według własnego uznania. Jakże inaczej by one wyglądały, gdybyśmy Mu zawsze pozwolili działać, gdybyśmy zawsze dawali się poprowadzić... A tak, dzieje ludzkości pisane bywają na bardzo krętych ścieżkach naszej połamanej wolności.

sobota, 20 grudnia 2008

Splot okoliczności...

(Iz 7,10-14)
(Łk 1,26-38)
Sobota III t.adw., 20 grudnia

Achaz - jak twierdzi - nie chce wystawiać Boga na próbę. Mądrze. Problem w tym, że nie o wystawianie Boga na próbę tu chodzi, ale o wejście z nim w dialog. Bóg mówi do człowieka na różne sposoby. Poruszenia serca podczas modlitwy nie są jedyną drogą, w jaką objawia się Boża miłość. Jest nią także lektura Pisma Świętego, zwłaszcza czyniona we wspólnocie Kościoła. Jednakże nie mniej ważnym sposobem, w jaki Bóg dialoguje z człowiekiem są znaki, na pozór nic nie znaczące wydarzenia, które odczytywane w duchu wiary składają się na przekaz Bożego orędzia.
Nie jest je łatwo odczytywać. Nie jest łatwą rzeczą dobrze je zinterpretować. Odczytywane jednak integralnie z pozostałymi obiema drogami mogą być niezastąpione w rozeznawaniu woli Bożej.

piątek, 19 grudnia 2008

Niecierpliwość

(Sdz 13,2-7.24-25a)
(Łk 1,5-25)
Piątek III t.adw., 19 grudnia

Odpowiedź na modlitwę przychodzi jakby mocno spóźniona. I Anna, i Elżbieta musiały się wiele wyczekać i wycierpieć, zanim Bóg udzielił im łaski macierzyństwa. Izrael musiał się długo naczekać, zanim proroctwo udzielone przez Natana Dawidowi zostało wypełnione. Lekcja cierpliwości, jaką zadał Bóg człowiekowi, jest nader trudna. Chyba każdy z nas by wolał, aby jego prośby były spełniane bez zwłoki. Oczekiwanie, zwłaszcza takie trwające wiele lat, skłania niekiedy do myślenia, jakoby Bóg się ludzkim cierpieniem bawił.
A to nie tak - Bóg sam wybiera czas i miejsce, w którym dopełni rozpoczętego dzieła. Sam wybiera sposób, w jaki odpowie na złożoną Mu prośbę. I - jak pokazuje lektura Świętej Księgi - nierzadko zaskakuje w sposobie, jakim realizuje dzieło zbawienia. Niezależnie jednak od tego, kiedy, jak i gdzie przychodzi - domaga się wiary i zawierzenia.

czwartek, 18 grudnia 2008

Pan naszą sprawiedliwością

(Jr 23,5-8)
(Mt 1,18-24)
Czwartek III t.adw., 18 grudnia

Przywykłem sam wymierzać sprawiedliwość - sam się bronić, sam atakować... Sam dokonuję pomsty za doznane krzywdy. Ewangelia tak nie uczy, i - jak się okazuje - nie tylko Ewangelia, bo i już prorok Jeremiasz mówi, że to Pan ma być moją sprawiedliwością. On ma być źródłem tego, że sam będę postępował sprawiedliwie, ale też On ma być gwarantem sprawiedliwości wobec mnie. Czyli, mówiąc krótko, wymierzanie kar mam pozostawić w Jego ręku... Oj, niełatwe to, niełatwe... Zawsze przypałęta się wtedy pokusa, by przyspieszyć karzącą rękę Boga własnym sumptem, albo nawet Go w tym wyręczyć.

środa, 17 grudnia 2008

Pomimo wszystko

(Rdz 49,2.8-10)
(Mt 1,1-17)
Środa III t.adw., 17 grudnia

Każda z wymienionych kobiet ma swoją historię.
Tamar poczęła swe dzieci w związku ze swoim teściem, którego uwiodła (Rdz 38,1-30).
Rachab była prostytutką, która ocaliła izraelskich zwiadowców (Wj 2,1-24).
Rut była Moabitką, poganką z wrogiego narodu, która pozostała przy swojej teściowej po śmierci męża (Rut 1-4).
Batszeba była mężatką uwiedzioną przez Dawida (2Sm 11,1-27).
Każda z tych historii burzy pragnienie, by historia świętych była bez skazy. Bogu nie potrzeba ludzi bez skazy, by zbawić grzeszników. On zbawienie buduje pomimo ludzkich grzechów. I jest wierny złożonej Abrahamowi obietnicy.

wtorek, 16 grudnia 2008

Szansa

(So 3,1-2.9-13)
(Mt 21,28-32)
Wtorek III t.adw.

Ta Ewangelia przypomina mi pewne opowiadanie oparte na przypowieści o sądzie ostatecznym. Zaczyna się ono jak w Ewangelii - po jednej stroni "ci dobrzy" a po drugiej "ci źli". Dialog z dobrymi przebiega spokojnie, bez zakłóceń. Wszyscy są zadowoleni. Król z nich, oni z otrzymanej nagrody... Schody zaczynają się, gdy król zwraca się do drugiej grupy. Im dłużej do nich mówi, tym mocniejsze jest poruszenie pomiędzy już "zakwalifikowanymi" do nieba. I nagle staje się jasne: ON IM BĘDZIE PRZEBACZAŁ! Zbawionych ogarnia oburzenie... i w tym momencie zostają odrzuceni.
Bóg kocha tak, że dla każdego ma przebaczenie. Ale domaga się, bym i ja dał szansę każdemu. Nie tylko drugą, nawet nie siódmą. Zawsze...

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Historia

(Lb 24,2-7.15-17a)
(Mt 21,23-27)
Poniedziałek III t.adw.

Piękna jest historia proroka Balaama, choć on sam postacią kryształową nie był. W gruncie rzeczy skorumpowany, mały człowiek. A jednak i do jego serca Bóg znalazł drogę. I serce to przemienił.
Piękna jest ta historia i wiele nadziei wlewa w moje serce. Bo jeśli Balaama mógł Bóg przemienić, to i moje życie nie jest przegrane, mimo wszystkich moich grzechów i niewierności.
Rozmowa Jezusa z arcykapłanami pokazuje, że tym, co nie pozwala Bogu dokonać przemiany ludzkiego serca jest wewnętrzne zakłamanie, w którym pycha stawia ludzkie interesy ponad wszystko inne. Ale mam głębokie przekonanie, że nawet wtedy Bóg nie opuszcza grzesznika i stara się do niego dotrzeć...

niedziela, 14 grudnia 2008

Pomiędzy wami stoi Ten, którego wy nie znacie

(Iz 61,1-2a.10-11)
(1 Tes 5,16-24)
(J 1,6-8.19-28)
III Niedziela Adwentu

Jan rozmawia z faryzeuszami, kapłanami i lewitami - to grupa ludzi, których życie obraca się wokół spraw Bożych. Oni żyją Słowem Bożym. Czytają je i znają. A jednak Prorok właśnie do nich kieruje twarde słowo: "Między wami stoi Ten, którego wy nie znacie".
Można swoje życie związać z teologia, można spędzić je w kościelnych instytucjach i na kościelnych urzędach, można być zakonnikiem i księdzem, a jednocześnie można mieć serce zamknięte na Boże działanie i Bożą obecność.
Jak otworzyć się na przychodzącą Tajemnicę: radosną wdzięcznością i nieustanną modlitwą - radzi św. Paweł. Wdzięcznością za wszystko i modlitwą w każdym momencie życia: w pracy, w domu, na spacerze i w kościele. I jeszcze klarownością postępowania: by w każdej chwili móc zdać Bogu i braciom sprawę ze swego życia.

sobota, 13 grudnia 2008

Tak jak chcieli

(Syr 48,1-4.9-11)
(Mt 17,10-13)
Sobota II t.adw.
Wspomnienie św. Łucji dziewicy i męczennicy

Mimo wszystkich darów, jakie Bóg kieruje do człowieka, pozostawia mu pełną wolność. Każdy z tych darów może zostać przyjęty lub odrzucony. Jak Żydzi z Janem Chrzcicielem możemy zrobić z Bożymi darami to, zechcemy. Tylko żeby nie było potem zdziwienia, że wszystko się będzie sypało. Jak ktoś zamiast cukru nasypie soli do herbaty, to niech nie ma do nikogo pretensji, że mu herbatka nie smakuje. Ma, co ma, na własne życzenie...

piątek, 12 grudnia 2008

Tu-i-teraz

(Iz 48,17-19)
(Mt 11,16-19)
Piątek II t.adw.

W naszej polskiej "tradycji" przyjęte jest, by nigdy nie być zadowolonym ze stanu rzeczy. Albo zdrowie jest nie takie, albo praca nudna, albo płaca za niska, albo sąsiedzi wredni, albo dzieci niegrzeczne... Listę można by ciągnąć długo.
Bóg przychodzi zbawić człowieka w jego tu-i-teraz. Właśnie w tej sytuacji, w jakiej jest, gdy ma właśnie takie zdrowie, właśnie taką pracę, właśnie taką płacę, takich a nie innych sąsiadów i właśnie takie dzieci. Tu-i-teraz.
Ojciec zawsze mi powtarzał, że jak czegoś nie można zmienić, to lepiej to polubić. A przynajmniej na tyle zaakceptować, by nie uciekać z jedynego miejsca, w którym można spotkać zbawiającego Boga, z tu-i-teraz.

czwartek, 11 grudnia 2008

Dar na pustyni

(Iz 41,13-20)
(Mt 11,11-15)
Czwartek II t.adw.

Trudno uwierzyć w możliwość przemiany pustyni w żyzny ogród. Gryzący piasek, dokuczliwy upał są znacznie bardziej przekonujące niż słowo Obietnicy. A jednak Bóg daje obietnicę i liczy na to, że człowiek Mu uwierzy i jak Abraham za nią podąży.
Swoją drogą, dopiero pustynia odsłania wielkość pomocy i prowadzenia Bożego. Dopiero, gdy jest trudno, człowiek jest w stanie dostrzec, że w małych rzeczach objawia się wielka miłość Pana. Gdyby było łatwo i miło, nie zwróciłby na nie uwagi...

środa, 10 grudnia 2008

Jeśli przyjdę

(Iz 40,25-31)
(Mt 11,28-30)
Środa II t.adw.

Nie zabierze mi jarzma, nie ulży ciężaru. Nie odbierze problemów, nie zniszczy moich wrogów... Przeciwnie, będzie mnie uczył pokory serca. Jeśli przyjdę...
Będzie moją skałą, moją siłą, moim życiem - jeśli przyjdę...
Doda sił, nakarmi, umocni - i z powrotem pośle w trud zmagania. Jarzmo pozostanie jarzmem i trud ciężarem. Ból nadal będzie bólem i samotność samotnością. Rzeczy zawsze działają tak, jak zostały stworzone.
Tyle że serce będzie spokojne.
Jeśli przyjdę...

wtorek, 9 grudnia 2008

Przyprowadzić zagubioną owcę

(Iz 40,1-11)
(Mt 18,12-14)
Wtorek II t.adw.

Tak sobie myślę, że niekiedy przyprowadzanie zagubionej owieczki bardziej przypomina ciągnięcie jeńców tatarskich na arkanie, niż łagodne prowadzenie. Do Boga przyprowadzić zbłąkanych można tylko miłością, ale tę miłość trzeba widzieć, trzeba móc się nią zachwycić. W gruncie rzeczy, jeśli zabraknie tej przekonującej siły miłości, to opowieści o kochającym Bogu będzie można sobie i innym podarować.
Norwid pisał, że "piękno na to jest, by zachwycało". Miłość, której się nie da zobaczyć i poczuć, jest niewiele warta. Prawda, której się nie da poznać, jest bez znaczenia. Można w ich - rzekomej miłości i prawdy - imię życie uporządkować prawem i batem, ale do Boga się nikogo nie doprowadzi na siłę.

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Niezasłużona miłość

(Rdz 3,9-15.20)
(Ef 1,3-6.11-12)
(Łk 1,26-38)
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP

Grzech sprawia, że człowiek zaczyna się Boga bać, choć jeszcze moment wcześniej był Jego najbliższym przyjacielem. Grzech sprawia, że zaczyna szukać wokół siebie winnych własnego upadku i oskarżać nawet tych, których kocha. Grzech sprawia, że czuje się nagi i w gruncie rzeczy bezbronny.
Odpowiedź Boga na tę sytuację jest przedziwna. Nagiego człowieka odziewa, rzucane oskarżenia pomija milczeniem, a człowieczy lęk okrywa obietnicą odkupienia.
Miłość Boga nie jest uwarunkowana dobrym sprawowaniem. Nie muszę na nią zasłużyć (i tak bym nie mógł, choćbym chciał). Nie muszę o nią walczyć. Przychodzi pierwsza i całkowicie niezasłużona.
A przecież nie jest Mu wszystko jedno, jak żyję, jak postępuję. Nie jest Mu wszystko jedno, jak traktuję ludzi żyjących wokoło. On chce, bym żył na miarę tej miłości, bym na nią życiem odpowiedział. Bym pozwolił się nią napełnić i przemienić. By i z moich ust padło "niech mi się stanie według Twego słowa".

niedziela, 7 grudnia 2008

Swiąteczne przygotowania

(Iz 40,1-5.9-11)
(2 P 3,8-14)
(Mk 1,1-8)
II Niedziela Adwentu, rok B

Przygotujcie drogę Panu... Czas świątecznych przygotowań w pełni. Ludzi ogarnął szał zakupów. Kulinaria, prezenty... Czasem napięcie przygotowań sięga takiego poziomu, że wybuchają kłótnie i spory o byle co. Gdy przychodzi Wigilia, wszyscy są podminowani, zmęczeni... O radości i świętowaniu nie ma mowy.
Na stole nie musi być 12 potraw. Pod obrusem nie musi być siana. Pod choinką nie musi być stosu prezentów. Tak naprawdę ważne jest tylko, by wśród nas było miejsce dla Chrystusa, by wśród nas było miejsce dla Boga. To Jemu mamy przygotować drogę.

Twój Nauczyciel już nie od odstąpi

(Iz 30,19-21.23-26)
(Mt 9,35-10,1.6-8)
Sobota I t.adw.

To nieprawda, że Bóg zapomniał o tych, którym jest trudno. Izajasz przypomina, że Bóg towarzyszy człowiekowi także w czasie ucisku. Nawet wtedy, gdy schodzę z Bożej drogi, On mnie nie opuszcza! Gdy wołam odpowiada...
Osobna kwestią jest, czy słucham Jego odpowiedzi, czy tę odpowiedź przyjmuję. Bo nie raz i nie dwa odpowiada inaczej, niż bym chciał. Gdy ja chcę jednego, On daje drugie, bo wie, że bardziej innych darów potrzebuję. Czy zatem wystarczy mi wiary w Jego miłość? Czy wystarczy zaufania w Jego Opatrzność?

piątek, 5 grudnia 2008

Obietnica przemiany

(Iz 29,17-24)
(Mt 9,27-31)
Piątek I t.adw.

Trudno uwierzyć w radykalną zmianę sytuacji na lepsze, gdy wokoło panują ciemności. Czasem człowiek czuje się jak w tunelu ciągnącym się w nieskończoność. Kolejne rozczarowania sprawiają, że światełko w oddali odbiera się jako nadjeżdżający ekspres, a nie zapowiedź zmiany na lepsze.
A jednak dziś pada zapowiedź, że Bóg odmieni los uciśnionych. Nie daje żadnych zapewnień, poza słowem swojej obietnicy. Czy uwierzysz? Czy dasz się pociągnąć? Czy w swoim zawierzeniu okażesz się dzieckiem Abrahama? A może powiesz, że to i tak nie ma sensu, siądziesz w kącie i poddasz się ciemnościom?

czwartek, 4 grudnia 2008

Panie, Panie...

(Iz 26-1-6)
(Mt 7,21.24-27)
Czwartek I t.adw.

Nie wystarczy nieustannie zagadywać Pana, wołać za nim i przyzywać Jego imienia. Nie wystarczy się Nim afiszować. Trzeba Go słuchać - w ciszy kaplicy czy kościoła, ale i w życiu codziennym, na modlitwie i w pracy. Z tego słuchania ma wyrosnąć gmach wiary zbudowanej na Skale, którą jest Chrystus, jedynym trwałym fundamencie. Wszystko, co trwałe, na Nim jest oparte. A to co oparte na Nim nie jest i trwałości także nie ma.
Moja wierność, jakkolwiek potrzebuje mojego postanowienia i zaangażowania, nie na nich się opiera, ale na Jego łasce. Mam pełną świadomość, że tylko On jest mocen zachować mnie przy życiu. I tylko On może napełnić moje dłonie, serce i usta dobrami, których potrzebują spotykani przeze mnie ludzie.

środa, 3 grudnia 2008

I co ja mam zrobić?

(Iz 25,6-10a)
(Mt 15,29-37)
Środa I t.adw.
Wspomnienie św. Franciszka Ksawerego, prezbitera

Niepewność w odniesieniu do przyszłości niejednego człowieka powstrzymała od działania. Często zdarza mi się słyszeć pytania podobne do tego wypowiedzianego przez Apostołów: "Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba żeby nakarmić takie mnóstwo?" Nie chodzi o to, że oni nie wiedzieli, co mają zrobić, ale przede wszystkim o to, że nie wierzyli, by jakiekolwiek wysiłki z ich strony miały sens. Nie widzieli wyjścia z sytuacji.
A Abraham Izaakowi powiedział: "Bóg przewidzi jagnię na całopalenie". I wierzył.

wtorek, 2 grudnia 2008

Prostota

(Iz 11,1-10)
(Łk 10,21-24)
Wtorek I t.adw.

Bóg jest prosty. I Jego świat jest prosty. Jest dobro i zło, jest prawda i kłamstwo, jest życie i śmierć. To tylko my komplikujemy sobie życie, zmieniając jasne zasady w pokręcone i mętne odcienie szarości, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje. Czynimy dobro, ale nie wszystkim i nie zawsze. Mówimy prawdę, ale nie całą. Staramy się żyć, ale często tracimy z oczu perspektywę życia wiecznego. I zamieniamy chwałę Najwyższego Boga na własne, pokręcone pomysły. Szkoda, bo sami jesteśmy stratni.
"Szczęśliwe oczy wasze..." - mówi Jezus swoim uczniom. Jakoś mało widać w nas radości z tego, co nam ukazuje. Jakby nam się Jego Prawda nie podobała. Zapominamy, że Prawda nie jest od tego, by nam się podobać, ale by nas wyzwolić ze okowów śmierci.

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Zawierzenie

(Iz 2,1-5)
(Mt 8,5-11)
Poniedziałek I t.adw.

Wierzę, że Bóg prowadzi historię mojego życia. Sam jestem przełożonym, podejmuję decyzje i widzę, jak są wykonywane moje polecenia. On też ma władzę nad historią. Nie wiem, jak to robi, skoro jednocześnie nie narusza niczyjej wolności, nikogo do niczego nie zmusza. Wierzę jednak, że we wszystkim, co mnie spotyka, jest obecna Jego pełna miłości dłoń. Także w cierpieniu. Przede wszystkim w cierpieniu.
Ta świadomość nie likwiduje bólu. Cierpienie pozostaje cierpieniem, ból bólem, a krzyż - krzyżem. Rzeczy zawsze działają zgodnie z własną naturą. Łatwiej je tylko przeżyć, gdy mam świadomość, że nie jestem sam, bo On jest ze mną. Łatwiej wtedy odnaleźć ich sens, albo - gdy tego sensu nie widać - zacisnąć zęby i trwać.

niedziela, 30 listopada 2008

Czemu pozwalasz nam błądzić?

(Iz 63,16b-17.19b;64,3-7)
(1 Kor 1,3-9)
(Mk 13,33-37)
I Niedziela Adwentu, rok B

Dlaczego pozwalasz nam błądzić? - pyta Izajasz. Odpowiedź może brzmieć paradoksalnie, ale lektura Pisma świętego nie pozwala na inną: bo Bóg nas kocha i naszą wolność szanuje. Nie przymusza do własnego towarzystwa i jeśli człowiek chce iść własnymi drogami - pomimo wszystkich ostrzeżeń i zaleceń - to mu na to odejście pozwoli.
Jednocześnie tym, którzy pozostają sercem przy Nim objawia tajemnice swej miłości. "Ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało, - pisze Izajasz - żeby jakiś bóg poza Tobą czynił tyle dla tego, co w nim pokłada ufność. Wychodzisz naprzeciw tych, co radośnie pełnią sprawiedliwość i pamiętają o Twych drogach".
Paweł pisze, że Bóg obdarowuje wręcz ponad miarę "we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, bo świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was, tak iż nie brakuje wam żadnego daru łaski, gdy oczekujecie objawienia się Pana naszego Jezusa Chrystusa. On też będzie umacniał was aż do końca, abyście byli bez zarzutu w dzień Pana naszego Jezusa Chrystusa".
Bóg pozostaje wierny wobec mnie, grzesznika. I mogę doświadczać owoców działania łaski, jeśli tylko nie odejdę, by wziąć swój los we własne ręce, ale pozwolę się poprowadzić

sobota, 29 listopada 2008

Koniec drogi

(Ap 22,1-7)
(Łk 21,34-36)
Sobota XXXIV t.zw., rok II

Szczęście życia wiecznego nie polega na braku cierpienia (choć rzeczywiście ma go nie być), ale na głębokiej komunii człowieka z Bogiem. W ostateczny sposób człowiek odnajduje siebie przed obliczem Pana. I widzi, że jest "na swoim miejscu", że szukał tej miłości całe życie i wreszcie ją odnalazł w pełni.
Tak dopełnia się droga - Baranek jest moim światłem. Wszystkie pytania znajdują odpowiedź, wszystkie wątpliwości - wyjaśnienie, każde cierpienie - sens.

piątek, 28 listopada 2008

Śmierć druga

(Ap 20,1-4.11-21,2)
(Łk 21,29-33)
Piątek XXXIV t.zw., rok II

Raz po raz daje się słyszeć głosy, że piekła nie ma, bo Pan Bóg przecież jest miłosierny. A skoro jest miłosierny, to na pewno nikogo nie potępi.
Słowo dzisiejszej liturgii jest jednak jednoznaczne: nie ma przymusu zbawienia. Co więcej, każdy z nas będzie sądzony wedle swoich czynów, co - uwzględniając liczne perykopy ewangeliczne - oznacza, że będziemy sądzeni z miłości. Nie z uczuć i emocji, ale na ile daliśmy siebie innym: swój czas, swoje siły, swoje zdolności.
Nie ma miłości w tych, którzy żyć chcą tylko dla siebie, swoimi sprawami tylko się zajmują i własnego zadowolenia szukają. A skoro nie ma miłości - nie ma i życia. Tak dopełnia się dramat Drugiej Śmierci...

czwartek, 27 listopada 2008

Podnieście głowy?

(Ap 18,1-2.21-23;19,1-3.9a)
(Łk 21,20-28)
Czwartek XXXIV t.zw., rok II

Gdy wszystko się wali, gdy znika ostatnia szansa na przetrwanie, gdy ludzie mdleją już ze strachu - pada wezwanie: "Podnieście głowy! Nabierzcie ducha! Oto zbliża się wasze odkupienie!"
To trudne wezwanie. Musze się mierzyć sam ze sobą, muszę stanąć wobec własnej słabości i grzechu, by powiedzieć, że nie zawsze umiem się cieszyć ze zbliżającego się spotkania z Chrystusem. Zamiast wierności odkrywam letniość serca, zamiast radykalizmu - miałkość...
Dziś zamiast wzniesionej głowy przychodzi mi głowę spuścić i w pokorze prosić o miłosierdzie.

środa, 26 listopada 2008

Pieśń Mojżesza

(Ap 15,1-4)
(Łk 21,12-19)
Środa XXXIV t.zw., rok II

W pieśni świętych mowa jest o bojaźni, ale nie ma w niej mowy o lęku. Jest szacunek, podziw, uwielbienie... Jest zachwyt nad dziełami Najwyższego Pana.
Tę pieśń może zaśpiewać rzeczywiście tylko Nowy Człowiek, przemieniony wiarą, pociągnięty rozpoznaną miłością, pełen zaufania w Boże prowadzenie i Opatrzność. Tę pieśń mogą śpiewać tylko ci, którzy doświadczyli przejścia przez morze suchą nogą, którzy wiedzą, że w walce z Ciemnością Bóg staje po ich stronie i ogarnia ich swoją opieką.

wtorek, 25 listopada 2008

Ziemia została zżęta

(Ap 14,14-20)
(Łk 21,5-11)
Wtorek XXXIV t.zw., rok II

Ludzie są równie pewni trwałości ziemi, jak Żydzi byli pewni swej świątyni. Świątynia została zburzona, a Apokalipsa przypomina, że przyjdzie dzień, gdy i ziemia zostanie zżęta.
Ziemia nie jest wieczna. Nie zostaniemy tu na zawsze. Na szczęście. Choć z drugiej strony, nie wszyscy będą mieli powody do radości, bo - zapewne - nie wszyscy są zainteresowani życiem we wspólnocie z Bogiem...

poniedziałek, 24 listopada 2008

Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu

(Ap 14,1-3.4b-5)
(Łk 21,1-4)
Poniedziałek XXXIV t.zw., rok II
Wspomnienie świętych męczenników Andrzeja Dung-Lac, prezbitera, i Towarzyszy

Czystość serca jest jak ów wdowi grosz - jest ukryta przed wzrokiem postronnych. Mało kto wiedział, że dwa małe pieniążki stanowiły wszystko, co uboga wdowa miała na swoje utrzymanie. Podobnie i z ludzkim sercem - nikt nie zna jego tajemnic i pragnień. Łatwo oceniać ludzi po tym, co widać, po ich słowach i czynach. Ale mało kto wie, co się za nimi kryje. I nie wiedząc, zwykliśmy domyślać się rzeczy najgorszych.
A swoją drogą, zastanawia mnie słowo o "nowym człowieku" - że tylko taki nowy człowiek, który towarzyszy Barankowi, może się nauczyć nowej pieśni. Wielu nie jest w stanie śpiewać nowej pieśni, pieśni życia i chwały, ale dzieje się tak właśnie dlatego, że nie towarzyszą Chrystusowi, że ich życie jest od Niego odległe. Nie ma wspólnoty życia z Bogiem, jeśli ludzkie serce za tym Bogiem nie podąża. Nie znajdzie zatem drzwi do nieba, kto w swoim sercu nie zrobi miejsca dla Boga.

niedziela, 23 listopada 2008

Owce i kozły

(Ez 34,11-12.15-17)
(1 Kor 15,20-26.28)
(Mt 25,31-46)
Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Ci po prawicy i ci po lewej stronie. Owce i kozły. Owce się strzyże, kozły brykają. Owce się wykorzystuje, kozły dbają, by ich nikt do niczego nie wykorzystał, bo mają swoje plany i wizje. W życiu wolimy być kozły, wolimy nasze plany - w tych planach nie ma miejsca na to, by ktoś nas "strzygł" raz po raz.
Znacznie chętniej głodnych omijamy, niż się przy nich zatrzymujemy. Biednych wolimy na marginesie życia, niż w jego centrum. I więźniów wolimy do więzienia wsadzać, niż ich tam odwiedzać. Wolimy być po sytej stronie, niż doświadczać braków i słabości.
Chrystus, Król Odrzuconych... Staje po ich stronie. On wybiera tych, "którzy nie mają szczęścia w życiu", by przyjąć ich do swego domu. Szuka ich i broni. Nie zabiera z ich życia bólu i cierpienia, ale łącząc się z nimi, sam staje się tego cierpienia uczestnikiem.

sobota, 22 listopada 2008

Horror i nadzieja

(Ap 11,4-12)
(Łk 20,27-40)
Sobota XXXIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Cecylii, dziewicy i męczennicy

Zawsze mnie zastanawia, dlaczego niektórzy ludzie lubią filmy grozy, horrory... Im bardziej przerażające, tym lepsza zabawa. Elementem, który wywołuje największy lęk jest misterium śmierci, która ...nie jest ostateczna. Nie jest jednak również życiem i szczęściem. Jest przedłużeniem koszmaru umierania.
Nie ma co ukrywać, że śmierć sama w sobie budzić może lęk; jest końcem tego, co znane i początkiem tego, co nieznane. Ale, jak pisze św. Jan, prawdziwa miłość usuwa lęk. Ci, którzy poznali prawdziwe oblicze miłości, którzy są przyjaciółmi Boga, w śmierć wchodzą z ufnością, że jest bramą życia wiecznego.

piątek, 21 listopada 2008

Gorycz

(Ap 10,8-11)
(Łk 19,45-48)
Piątek XXXIII t.zw., rok II
Wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny

Słowo Boże, gdy je przyjmuję, jest "słodkie jak miód", nawet wtedy, gdy jest trudne i bolesne. Odnajduję w nim źródło życia, odnajduję w nim siebie i Boży plan dla mnie. Jeśli mnie oskarża o grzechy i niewierność - to dlatego, że wzywa mnie do powrotu do Boga, a nie po to, by potępić. Czuję to i chłonę tę miłość... jeśli słucham. I wtedy, gdy je przyjmuję, czuję, że nie mogę zatrzymać go dla siebie. Mam umacniać moich braci, mam głosić Bożą miłość tym, którzy nie mają nadziei.
I tu pojawia się gorycz. To gorycz odrzucenia miłości Boga, odrzucenia życia. Wielu nie słucha i odchodzi, wzruszając ramionami, naśmiewając się, szydząc... Postawa nie-słuchania jest źródłem goryczy dla tego, kto głosi.
I wtedy przypomina mi się czasem, że i ja nie zawsze słucham, że i ja przydaję goryczy apostołom Bożej miłości.

czwartek, 20 listopada 2008

Nie zmarnować czasu łaski

(Ap 5,1-10)
(Łk 19,41-44)
Czwartek XXXIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Rafała Kalinowskiego, prezbitera

Wizja św. Jana przynosi światło nadziei dla tych, którzy są w ciemnościach. Chrystus przynosi zbawienie ludziom w ucisku, choć za wielką cenę, za cenę swej męki i śmierci na krzyżu. Czasem o tym zapominamy, bagatelizując wartość paschy Jezusa. Fakt, że po 3 dniach nastąpiło zmartwychwstanie, nie zmienia grozy ofiary Pana.
Niestety, wielu nie docenia tego ostatecznego znaku Bożej miłości. Nad nimi też płacze Chrystus, że nie rozpoznali czasu nawiedzenia. Bo jeśli czas łaski zostanie zmarnowany, może okazać się, że na nawrócenie jest już za późno, że ludzkie serce zamknęło się na obecność Boga i nie chce już przyjąć Bożego wezwania.

środa, 19 listopada 2008

Nie, to nie...

(Ap 4,1-11)
(Łk 19,11-28)
Środa XXXIII t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Salomei

Bardzo surowo brzmi zakończenie przypowieści o minach. "Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach". Nie chcieli, by panował, więc nie będą musieli żyć pod jego rządami.
Wydaje mi się, że to obraz sądu ostatecznego, w którym Bóg akceptuje nasze własne postanowienia. Jeśli nie chcemy żyć pod Jego rządami, to On nas do swego towarzystwa nie będzie zmuszał. Tak właśnie piekło stać się może udziałem człowieka - że człowiek nie będzie chciał życia wiecznego z Bogiem.

wtorek, 18 listopada 2008

Amen, Świadek prawdomówny

(Ap 3,1-6.14-22)
(Łk 19,1-10)
Wtorek XXXIII t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Karoliny Kózkówny, dziewicy i męczennicy

List do Kościoła z Laodycei chodzi za mną od dawna. Piękny i smutny zarazem, upominający, ale i pełen nadziei. Oto Pan chce mnie odziać swoją szatą, namaścić mnie swoim olejem, uzdrowić moją ślepotę, zaradzić mojej biedzie... Bóg się nade mną pochyla, nad moją słabością i grzechem, by to co nie jest uczynić znakiem swojej chwały!
"Oto stoję u drzwi i kołaczę..." Chce do mnie przyjść, u mnie zamieszkać, wieczerzać! Domine, non sum dignus... Nie jestem godzien, Panie! Ale zapraszam, przyjdź, nie omijaj mnie skoro przechodzisz w pobliżu!

poniedziałek, 17 listopada 2008

Znam twoje czyny

(Ap 1,1-4;2,1-5a)
(Łk 18,35-43)
Poniedziałek XXXIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Elżbiety Węgierskiej

Bóg staje po stronie człowieka. To nie zawsze jest miłe, nie zawsze jest łatwe. Często Jego bliskość związana jest z mocnym wezwaniem do nawrócenia, wezwaniem do powrotu do pierwotnej miłości. Ale nawet wtedy, gdy upomina, Bóg nie przestaje dodawać otuchy. Cudowny jest tekst listu do Kościoła w Efezie, gdzie upomnieniu towarzyszy jednocześnie pochwała wytrwałości i wierności.
Tak naprawdę nie ma sytuacji, gdy nawrócenie nie jest potrzebne. Miłość nie mówi: "już wystarczy, więcej nie muszę". Nie zadowala się tym, co jest. Chce większej gorliwości, większej bliskości. Stale trzeba coraz bardziej otwierać się na Pana, zbliżać się do Niego, budować swoje życie na Nim.
Pisze św. Paweł, że miłość nigdy nie ustaje. To prawda. Nie ustaje także w tym, że codziennie chce kochać coraz bardziej.

niedziela, 16 listopada 2008

Dzielna niewiasta

Prz 31,10-13.19-20.30-31)
(1 Tes 5,1-6)
(Mt 25,14-30)
XXXIII Niedziela Zwykła, rok A

Rzeczywiście, opisana w pierwszym czytaniu niewiasta zdaje się być ideałem, ale wcale nie tak niedościgłym, jak niektórzy sądzą. Są takie kobiety, które dbają o dom i ciepło domowego ogniska. Pracowite, łagodne i dobre, bojące się Pana. Rzadko się je znajdzie w drogich butikach czy na posiedzeniach rad zarządu potężnych korporacji. Większość z nich w ciszy własnego domu, pokornie podejmuje powołanie żony i matki.
Wielu się z nich śmieje, szydząc ze zmarnowanego życia. Niektórzy walczą o ich "wyzwolenie z ucisku", próbując wyprowadzić je z zakrzątania w kuchni i oderwać od troski o dzieci. Mam szczerą nadzieję, że zabiegi te się nie powiodą.
Być kobietą, żona i matką - to otrzymać od Boga jeden z najcenniejszych talentów. Nie wolno tego skarbu zakopać. Nie wolno schować go do lamusa. Powinien zabłysnąć, by dawać światło, ciepło i miłość całej rodzinie.

sobota, 15 listopada 2008

Gość w dom, Bóg wie po co

(3 J 5-8)
(Łk 18,1-8)
Sobota XXXII t.zw., rok II

"Gość w dom, Bóg w dom" - mawiało się drzewiej w naszych domach. Dziś z gościnnością niekiedy bywa coraz trudniej, nie dlatego, że nie chcemy się spotykać. Nie mamy na spotkania czasu. Nie ma nas w domu, zagonionych za tysiącem spraw i "obowiązków", spraw, które obowiązkami nie są, ale tak je traktujemy, jakby od ich realizacji zależało ocalenie świata i ludzkości (a przynajmniej nasze życie). Brakuje nam także ducha wspaniałomyślnej szczodrobliwości, która pozwala dzielić się swoim niedostatkiem z potrzebującymi. I zaufania, że Bóg przewidzi dla nas pokarm na dziś i na jutro...
Pytanie Jezusa o wiarę skierowane jest do mnie. Czy Jezus znajdzie we mnie wiarę, gdy przyjdzie? czy znajdzie ją dziś, teraz - przecież przychodzi do mnie tu i teraz, by mi mówić o swojej miłości, by mnie prowadzić do domu Ojca... Czy znajdzie we mnie wiarę, czy znajdzie otwarte serce?

piątek, 14 listopada 2008

Przykazanie

(2 J 4-9)
(Łk 17,26-37)
Piątek XXXII t.zw., rok II

Wezwanie do miłości według miary Chrystusa jest podstawowym i w gruncie rzeczy jedynym punktem odniesienia życia chrześcijańskiego. Ciekawe, że św. Jan w tym kontekście właśnie pisze o wierze w prawdziwe Wcielenie Syna Bożego. Oto Bóg stał się człowiekiem - Nieogarniony przyjął ograniczenia ludzkiej natury, czasu i przestrzeni. Uniżył się, by nie tylko być z tymi, których ukochał (bo jest z nimi zawsze), ale by pozwolić im doświadczyć tej miłości. On chciał, byśmy tę miłość dostrzegli i jej uwierzyli.
Swoją drogą, to odniesienie do Wcielenia przypomina, że miłość jest rzeczywistością bardzo konkretną. Nie zamyka się w uczuciach, emocjach, ideach czy deklaracjach. Wyraża się w czynach, słowach, gestach. To trud, ale trud błogosławiony.

czwartek, 13 listopada 2008

Zaproszenie

(Flm 7-20)
(Łk 17,20-25)
Czwartek XXXII t.zw., rok II
Wspomnienie świętych Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, pierwszych męczenników Polski

O trudną rzecz prosi Paweł swojego przyjaciela - ma się przeciwstawić prawu, obyczajom, zdrowemu rozsądkowi. Zbiegłych niewolników karano śmiercią, by chronić ład społeczny i "wybić z głowy" podobne pomysły potencjalnym naśladowcom. Apostoł o tym wie, dlatego odwołuje się do jedynej wartości, która może skłonić Filemona do podjęcia tego kroku - odwołuje się do wiary.
Być "głupim dla Chrystusa"... Zgodzić się na ostatnie miejsce, na marginalizację, na śmiech otoczenia... I zgodzić się w sposób całkowicie dobrowolny...
Niełatwo jest tak wierzyć, ale czy wiara, która na taki krok nie jest gotowa, w ogóle zasługuje na swoje miano?

środa, 12 listopada 2008

Sprawiedliwość

(Tt 3,1-7)
(Łk 17,11-19)
Środa XXXII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Jozafata, biskupa i męczennika

Niekiedy z frustracji i zmęczenia życiem rodzą się słowa, że Bóg nie jest sprawiedliwy. Rzeczywiście, coś w tym jest. Jest "niesprawiedliwy" w tym, że nas zbawia, bośmy na dar ów nijak nie zasłużyli. Moja Matka chrzestna kiedyś powiedziała, że sprawiedliwość jest tylko w piekle, bo tam rzeczywiście każdy dostaje za swoje. Do nieba trafiamy z miłosierdzia naszego Pana, o ile dar ów przyjmiemy...
Bo można nie przyjąć. Można doświadczyć obdarowania łaską, wziąć jak swoje i wrócić w stare układy, grzechy i uwikłania. Wówczas łaska, jakiej mi udzielono, miast stawać się źródłem siły i błogosławieństwa, jest oskarżeniem i dowodem winy.
Zastanawia mnie historia o uzdrowieniu trędowatych. Oczyszczonych było 10, ale tylko jeden naprawdę przyjął łaskę uzdrowienia. Pozostali wzięli, co im dano jak swoje, jak należny im zasiłek i odeszli bez słowa. Czy uzdrowienie przyniosło im błogosławieństwo i szczęście? Śmiem wątpić. Dar ukradziony zachowuje swoją naturę, ale nie przynosi radości.

wtorek, 11 listopada 2008

Słudzy nieużyteczni

(Tt 2,1-8.11-14)
(Łk 17,7-10)
Wtorek XXXII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Marcina z Tours, biskupa

Poczucie dobrze spełnionego obowiązku może skłonić do zadowolenia z siebie, a w konsekwencji do pychy. Znam to aż nadto dobrze. Czeka się wtedy na zauważenie, na pochwałę, docenienie... Czy to źle, że chcę, by zauważono mój wysiłek i zaangażowanie?
Coś jednak Jezusowi w tym pragnieniu uznania nie pasuje. Sprowadza niejako uczniów na ziemię i wzywa ich, by mówili o sobie "słudzy nieużyteczni". Dlaczego nieużyteczni? Przecież właśnie zrobili to, co powinni! Może dlatego, że nie potrafią zrobić więcej, że w ich posłudze jest wiele z szukania siebie, satysfakcji, przekonania o własnej wielkości?
Jakoś w tle pobrzmiewają słowa przy innej okazji wypowiedziane: "Beze mnie nic nie możecie uczynić".

poniedziałek, 10 listopada 2008

Włodarz Boży

(Tt 1,1-9)
(Łk 17,1-6)
Poniedziałek XXXII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Leona Wielkiego, papieża

Św. Paweł domaga się od pasterzy Kościoła świadectwa wiary i życia moralnego, jako znaków wierności Chrystusowi, ale też widzi w nich umocnienie dla całej wspólnoty. Zastanawia mnie kolejność cech "włodarza Bożego". Na pierwszym miejscu mówi, że pasterz ma być człowiekiem nienagannym, ale zaraz potem - że niezarozumiałym.
Wbrew pozorom to nie jest łatwe. Najcięższym przewinieniem faryzeuszy - a więc ludzi szczególnie wrażliwych na wierność Prawu - było przekonanie o własnej wyższości. Z tego zarozumiałego spojrzenia na siebie brała się pogarda i osądy wobec innych, wobec ubogich Pana. Z tych zaś - niezdolność do przebaczenia.

niedziela, 9 listopada 2008

Fundament domu modlitwy

(Ez 47,1-2.8-9.12)
(1 Kor 3,9b-11.16-17)
(J 2,13-22)
Niedziela, 9 listopada - Święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej (czytania własne)

Jak to Pan Jezus trafnie zauważył, różnie ludzie budują. Jedni na skale, inni na piasku. Zazwyczaj, po zakończeniu budowy, sa strasznie z siebie dumni. I strasznie sfrustrowani, jeśli ktoś im to dzieło życia popsuje. Problem w tym, że źle postawiona budowla wali się sama, w gruncie rzeczy na własne życzenie przemądrzałego budowniczego.
Jeden jest trwały fundament, na którym można postawić swoje życie - twierdzi św. Paweł, i (cokolwiek to jest warte) ośmielę się z nim zgodzić. Tylko Jezus Chrystus, Bóg Wcielony, Prawda i Słowo Życia może być trwałym fundamentem dla mojego życia. Bo prawda ma to do siebie, że jest - żadne warunki i okoliczności jej nie są w stanie zmienić, ponieważ była przed nimi i będzie, gdy ustąpią.
Znaleźć i przyjąć tę prawdę może tylko ten, kto jej szuka bez uciekania się w łatwiznę i kompromisy. Tylko ten, kto cały zanurza się w modlitwie. Bo człowiek, stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, jest domem modlitwy. Ma być domem modlitwy. I tylko wtedy, gdy stanie się domem modlitwy będzie na swoim miejscu, na jedynym miejscu, gdzie można znaleźć Prawdę, gdzie moiżna być przez Prawdę znalezionym

sobota, 8 listopada 2008

Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia

(Flp 4,10-19)
(Łk 16,9-15)
Sobota XXXI t.zw., rok II

Z reguły mamy bardzo ukonkretnione wizje, jak powinno wyglądać nasze życie, pod jakimi warunkami będziemy szczęśliwi i co przeszkadza, by zapanował stan, który moglibyśmy nazwać "normalnością". Rzecz w tym, że Pan Bóg może mieć (i chyba często ma) zupełnie inne wizje i koncepcje, więc prędzej czy później konflikt jest nieunikniony.
Św. Paweł mówi, że umie i głód cierpieć i obfitować. Nie ma jednak w jego postawie nic z fatalizmu czy rezygnacji w stylu "będzie co będzie". Jest natomiast odważne i pokorne zarazem przyjęcie daru z ręki Bożej w zaufaniu, że Bóg prowadzi go przez życie, że jest obecny w jego historii.
Nie jest łatwo powiedzieć z wiarą: "Tak jak jest jest dobrze, bo Bóg jest ze mną". Nie jest łatwo z wdzięcznością przyjmować każdy dar z Jego ręki, gdy oczami wyobraźni kreślę przed sobą własną wizję szczęścia. Właśnie dlatego tak bardzo potrzebne jest mi to umocnienie z Wysoka, które uzdolni mnie do akceptacji Bożej woli.

piątek, 7 listopada 2008

Czego winni się wstydzić

(Flp 3,17-4,1)
(Łk 16,1-8)
Piątek XXXI t.zw., rok II

Czasem można zobaczyć psa, który się kręci , goniąc własny ogon. Ludzie się śmieją, chyba nie zdając sobie sprawy, jak często scena ta obrazuje ich własne postępowanie. Kiedy szuka się własnego zadowolenia, sukcesu, kiedy goni się za pieniędzmi - tak naprawdę niewiele różni się człowiek od głupiego szczeniaka, który ściga własny ogon.
Gdybym zamiast słuchać Boga prawdziwego swoje życie podporządkował pragnieniom, chęciom i pożądaniom, miejsce Zbawiciela zająłby "brzuch". Gdyby miarą sensu mojego życia miała być popularność czy kariera - płynącej z nich chwały w gruncie rzeczy powinienem się wstydzić.
Chrześcijanin słucha swojego Pana. W Jego miłości, w Jego Krzyżu, odnajduje źródło i sens życia. I dlatego może ufać, że jego losem jest życie wieczne. Nie dziwię się św. Pawłowi, że o zagubionych we własnych pożądaniach ludziach mówi z płaczem. Łzy same płyną do oczu, gdy uświadamiam sobie, jak wielu ginie idąc bezmyślnie ku zagładzie.

czwartek, 6 listopada 2008

Odkryć w Nim skarb

(Flp 3,3-8a)
(Łk 15,1-10)
Czwartek XXXI t.zw., rok II

Gdy człowiek odkrywa prawdziwy skarb, wszystko, czym żył do tej pory jakoś przestaje się liczyć. Nie chodzi o to, że były to sprawy bez znaczenia - ale że wspaniałość tego, do czego zostałem zaproszony, przerasta znaczeniem i pięknem to wszystko, czym się dotychczas zachwycałem.
Chodzi za mną nieustannie - od lat ponad 15 - zdanie z "Redemptor hominis", programowej encykliki Jana Pawła II: Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. I dlatego właśnie Chrystus-Odkupiciel, jak to już zostało powiedziane, „objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi”.
Św. Paweł doświadczył tego objawienia, tego przebaczającego dotknięcia miłością, gdy został pod Damaszkiem zrzucony z konia i powalony na ziemię. Ale każdy z nas ma swój Damaszek, taki moment spotkania z Chrystusem. Nierzadko jest to chwila bolesna, ale jednocześnie rodząca do szczęścia, do nowego życia.

Wszystko jest łaską

(Flp 2,12-18)
(Łk 14,25-33)
Środa XXXI t.zw., rok II

To On czyni dobro we mnie, to On czyni dobro przeze mnie. To On sprawia, że ja chcę być dobry... Wszystko jest łaską, wszystko płynie z jego pełnej miłości ręki.
To nie znaczy, że ja nic wart nie jestem, bo najwyraźniej jestem wart miłości. On mnie kocha, pochyla się nade mną... Czemu nie pozwolić Mu, by mnie poprowadził przez życie? Czemu to On nie miałby wyznaczyć kierunku mojego życia? Dla samej satysfakcji, że robię coś według własnego pomysłu miałbym ryzykować utratę takiego skarbu? Nie, to nie miałoby najmniejszego sensu...
Chciałbym, by dumni mogli być ze mnie ci, którzy mi głosili wiarę - że nie na darmo się trudzili, nie na darmo się starali... Chciałbym, żeby On był ze mnie dumny. Chciałbym móc choć w ten sposób, że będę Mu wierny, odpowiedzieć moją małą, połamaną miłością na Jego miłość.

wtorek, 4 listopada 2008

Nie musiał, chciał

(Flp 2,5-11)
(Łk 14,15-24)
Wtorek XXXI t.zw., rok II
Wspomnienie św. Karola Boromeusza

Zawsze mnie zatrzymuje ten fragment Listu do Filipian. Chrystus nie musiał, ale chciał się uniżyć. Dlaczego? Może to ta sama przekonująca moc miłości? Może to uniżenie właśnie stąd się wzięło, że człowiek innego języka nie rozumie? Że trzeba go zatrzymać, zaskoczyć, by zaczął patrzeć i słuchać...
I oto Bóg - człowiekiem.
Ten, który jest mocny - uniżony i słaby.
Nieśmiertelny - umiera.
Pan i Władca - poddany w posłuszeństwie.
Nam, którzy nieustannie bijemy się o swoje, o nasze prawa, majątki, układy, wpływy - nam jest potrzebna taka lekcja pokory. Potrzebna nam lekcja życia, w którym mogąc - nie muszę, a nie musząc - chcę.

poniedziałek, 3 listopada 2008

Moc przekonująca miłości

(Flp 2,1-4)
(Łk 14,12-14)
Poniedziałek XXXI t.zw., rok II

Rzeczywiście miłość ma ogromną moc przekonywania. Daje siły do czekania i do znoszenia bólu, do długiego wysiłku i wyrzeczeń ponad siły. Miłość dodaje skrzydeł i oświetla najciemniejsze zakątki duszy, pozwalając pokonać lęk przed tym, co mroczne i straszne.
To prawda, że Bóg stawia przede mną wysokie wymagania. To prawda, że nie mam w sobie sił, by je podjąć i wypełnić. Jestem bezradny, jak długo nie odkryję w Nim miłości mojego życia.
Z miłości do Niego rodzi się zarówno wierność jak i wytrwałość, zapał i odwaga. Gdy kocham, każde Jego słowo jest dla mnie rozkazem, który spełniam ochotnie i z oddaniem. Bo kocham.
Ale zrozumieją mnie tylko ci, którzy sami się w Nim zakochali...

niedziela, 2 listopada 2008

Wierzę w życie wieczne

I msza:
Hi 19,1.23-27a
1Kor 15,20-24a.25-28
Łk 23,44-46.50.52-53;24,1-6a

II msza:
Dn 12,1-3
Rz 6,3-9
J 11,32-45

III msza:
Mdr 3,1-6.9
2Kor 4,14--5,1
J 14,1-6
Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (czytania własne)

Zapytano kiedyś - bodaj to był kardynał Jean-Marie Lustiger, podówczas arcybiskup Paryża: "Czy naprawdę wierzy ksiądz w życie pozagrobowe?" Purpurat odparł jednym słowem: "Wyłącznie!"
Nie ma życia w grobie. Ale poza grobem jest życie - zarówno przed, jak i po śmierci. Śmierć dotyka najmocniej tych, którzy zostają; dla umierających jest bramą, poprzez którą wchodzą w nowe życie. Jeśli noszą w sobie Życie, wchodzą do pełni życia i miłości. Jeśli noszą w sobie śmierć - stają się jej uczestnikami, doświadczając jej przez całą wieczność.
Dlatego jest tak ważne, jak przeżyte będą dni, które zostały mi powierzone. Od nich zależy, czy odnajdę i przygarnę Życie. Od nich zależy, czy moje zmartwychwstanie będzie ku miłości czy ku rozpaczy. Bogu niech będą dzięki, że nieustannie doświadczam Jego miłości i prowadzenia. Bez Niego nie ma życia - ani we mnie, ani nigdzie.

sobota, 1 listopada 2008

Obowiązek

(Ap 7,2-4.9-14)
(1 J 3,1-3)
(Mt 5,1-12a)
Uroczystość Wszystkich Świętych

Nigdy chyba nie zapomnę swojego zaskoczenia, gdy po raz pierwszy usłyszałem (nota bene od mojej Matki Chrzestnej), że świętość nie jest przywilejem dla nielicznych, ale obowiązkiem każdego. Dziś widzę, jak bardzo prawdziwe były jej słowa.
Świętość, ta prawdziwa, polega na bardzo bliskiej, intymnej relacji z Bogiem; relacji, w której wiedziony miłością człowiek podąża za głosem Pana. Jej istotą nie są ani długie modlitwy, ani spełnianie religijnych rytuałów i obrzędów, choć niewątpliwie modlitwa i aktywny udział w liturgii pomagają ożywiać i pielęgnować relację człowieka z Bogiem. Zasadniczym elementem świętości jest miłość.
Nie da się kochać ani prawa ani liturgii na tyle, by odnaleźć w nich życie i spełnienie, choć zapewne można się na nich zafiksować. Tak naprawdę kochać można tylko kogoś - osobę. I jeśli to kochanie połączy serce człowieka z Bogiem - życie zmienia się i zaczyna promieniować blaskiem już nie z tego świata.

piątek, 31 października 2008

Bóg przewidzi

(Flp 1,1-11)
(Łk 14,1-6)
Piątek XXX t.zw., rok II

Bóg zaprasza na drogę i czasem się wydaje, że reszta należy do mnie, że teraz ja mam iść, wypełniając powierzone mi zadania. Ale to nie tak. To On ma dopełnić dzieła, które rozpoczął. Rzeczywiście mam iść wyznaczoną drogą, rzeczywiście wypełniać mam powierzone mi zadania. Jednocześnie jednak mam Mu pozwolić działać.
Często zdarza się, że staję wobec pytań bez odpowiedzi, że nie wiem, "jak to będzie"... Jak w gomułkowskiej wizji, staję na brzegu przepaści i słyszę, że mam uczynić wielki krok naprzód. Cała rzecz w tym, że się boję. I dzisiaj słyszę, żebym stawił temu lękowi czoła. Bóg przewidzi rozwiązanie na sytuację bez wyjścia. On dopełni dzieła, które rozpoczął, bylebym tylko Mu nie przeszkadzał własnymi pomysłami.

czwartek, 30 października 2008

Zbroja

(Ef 6,10-20)
(Łk 13,31-35)
Czwartek XXX t.zw., rok II

Ewangelia wyznacza wysokie standardy, nierzadko budząc we mnie poczucie, że nie jestem w stanie ich spełnić. Chrystus wzywa bowiem do miłości nieprzyjaciół, do ustawicznego przebaczania uciążliwym i wrogim bliźnim, do dawania świadectwa Prawdzie, nawet jeśli stawia mnie to w bardzo niewygodnej społecznie sytuacji. Walkę o wierność toczę najpierw sam ze sobą i nie zawsze wygrywam...
Chyba dlatego św. Paweł wzywa, by stawać do tej walki w oparciu o moc łaski, a nie w zaufaniu we własne siły. To wiara ma być zbroją, a nie gruba skóra. To sprawiedliwość ma być pancerzem, a nie podstęp i przemyślność. Bronią ma być Słowo Boga, a nie kłamstwo i manipulacja. I wrogiem ma być demon, a nie mój brat - grzesznik, taki sam biedaczek, jak ja.

środa, 29 października 2008

Odkryć Jego obecność w swojej historii

(Ef 6,1-9)
(Łk 13,22-30)
Środa XXX t.zw., rok II

Słowa św. Pawła skierowane do niewolników i ich właścicieli niektórzy by mogli zinterpretować jako formę akceptacji niewolnictwa, ale nic bardziej mylnego. Apostoł tylko stara się uzmysłowić swoim adresatom, że Chrystus jest obecny w ich historii życia, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znaleźli. I w tych warunkach, w jakich są, wzywa ich do otwarcia się na działanie łaski i podążanie za Panem. Wiara ma być nie tylko czynnikiem motywującym, ale fundamentem całego życia, które zmierza ku wieczności, gdzie nie ma ani niewolnictwa, ani panowania nad kimkolwiek. Chrześcijanin już tu ma poddać swoje decyzje władztwu Boga, nie tyle jednak przez tworzenie struktur prawnych, co przez postawę ustawicznego nawrócenia, którego owocem są czyny sprawiedliwości.
Swoją drogą, to straszne usłyszeć od Pana "Odejdźcie! Nie wiem skąd jesteście! Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!" Oby mnie to nie spotkało. Oby nikogo z nas to nie spotkało. Tylko jak wypełnić życie czynami sprawiedliwości, gdy serce jest połamane grzechem? Cała nadzieja w miłosiernej łasce Chrystusa.

wtorek, 28 października 2008

Na swoim miejscu

(Ef 2,19-22)
(Łk 6,12-19)
Święto św. Szymona i Judy Tadeusza, Apostołów (czytania własne)

Niezwykłe wybranie zwykłych ludzi. Czterech prostych rybaków (subtelnych jak ciosane siekierą drewno), celnik (zdrajca i kolaborant), nierozgarnięty Filip i pełen uprzedzeń Bartłomiej, niedowiarek Tomasz i zdrajca Judasz... I dzisiejszych dwóch patronów: rebeliant Szymon i człowiek znikąd - Juda, któremu nadano drugie imię Tadeusz i uznano, że jest patronem spraw beznadziejnych... Patrząc na nich wszystkich trudno było być pod wrażeniem, przynajmniej wrażeniem pozytywnym.
A jednak, Bóg dokonał w niemal wszystkich cudu przemiany i przez nich objawił się światu. Jeden Judasz wybrał swoją drogę i mimo żalu nie znalazł w sobie miejsca na nawrócenie a jedynie czarną rozpacz. Pozostali nie byli dużo lepsi, bo wszyscy uciekli, a w chwili próby Piotr się Pana nawet zaparł. I na tym rewelacyjnym fundamencie zbudował Chrystus swój Kościół.
Kiedyś w czasie jakiegoś kazania ksiądz w zapale wykrzyczał, że w Kościele nie ma miejsca dla grzeszników. Biedaczek, nie zauważył, że Kościół jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie grzesznik jest na swoim miejscu - kochany bezwarunkową miłością, opatrywany z ran zadanych przez siebie i innych, obmywany łaską, uzdrawiany ku życiu wiecznemu!

poniedziałek, 27 października 2008

Bądźcie dla siebie dobrzy

(Ef 4,32-5,8)
(Łk 13,10-17)
Poniedziałek XXX t.zw., rok II

Kiedy mowa jest o wzorcach moralności chrześcijańskiej, ludzie szybko przeskakują do detali, szczegółów, koncentrując się na drobiazgach, które mają być znakami wiary lub jej braku. Dzisiejsze lektury sprowadzają wszystko do spraw najprostszych: do zwykłej ludzkiej dobroci, cichej życzliwości, pełnego miłości pochylenia się nad tymi, którzy złamani są cierpieniem.
Miłość pokazuje się w małych, zwykłych rzeczach, w małych gestach, cichych słowach, delikatnych uśmiechach... Nie są jej potrzebne wielkie deklaracje ani oświadczenia. Miłości potrzebne jest serce. Ukrzyżowane. I przebite.

I zmartwychwstałe...

niedziela, 26 października 2008

Ukazać oblicze miłości

(Wj 22, 20-26)
(1 Tes 1,5c-10)
(Mt 22,34-40)
XXX Niedziela Zwykła, rok A

Święty Paweł w czytanym dzisiaj fragmencie pierwszego Listu do Tesaloniczan mówi, że wiara prawdziwych uczniów Pana sama daje się poznać. Jest obecna w ich czynach. Nie są potrzebne wyjaśnienia, nie potrzeba słów – życie uczniów Chrystusa odsłania prawdziwe oblicze Boga: Boga zatroskanego o człowieka, Boga, który się nad człowiekiem – zwłaszcza słabym i grzesznym – schyla. To Bóg, który nie sądzi nikogo i który na siebie bierze ciężary innych. Takiego Boga objawił Chrystus, o takim Bogu świadczyli Jego uczniowie. Zdarza się jednak czasem, że ludzie, wśród których żyję, nie widzą w moim życiu tych znaków Jego obecności, nie widzą Boga kochającego ich aż po krzyż. W takiej sytuacji muszę zadać sobie pytanie: czyją twarz odsłania przed nimi moje życie, o kim świadczą moje czyny, na kim się w życiu opieram.
Moja miłość zbyt jest połamana, zbyt chora, by wypełnić moje życie czynami z miłości zrodzonymi. A przecież to właśnie czyny miłości są znakami przynależności do ludu Przymierza. Jestem zmęczony życiem, w którym za słowami nie stoi prawda, a za ofertą pomocy nie idzie miłość. Mam dosyć ludzi, którzy jeśli dzielą, to tylko cudze dobra. Sam także nie chcę być ofiarą „życzliwości”, która – gdy sam potrzebuję rozpaczliwie pomocy – tylko upokorzy i poniży. Chcę być kochany miłością, która nie wyrządza zła bliźniemu, nie poniża i nie upokarza. Czyż jednak nie jest tak, że każdy, choćby sam najbardziej potrzebował wsparcia, sam jest wezwany, by innych miłością obdarzyć? Wezwanie do miłości wiernej i do końca skierowane jest nie tylko do „innych”. Przeciwnie – oto właśnie nasze życie ma zapłonąć blaskiem obecności Boga, by świat poznał i uwierzył, że „jest miłość na tym świecie”. Nikt tego za mnie nie zrobi. Bo to ja jestem członkiem Ludu Przymierza. I tylko my, ludzie Przymierza, mamy ten Dar, któremu na imię Jestem.

sobota, 25 października 2008

Według miary daru Chrystusowego

(Ef 4,7-16)
(Łk 13,1-9)
Sobota XXIX t.zw., rok II

Niemal codziennie doświadczam, jak przeobfitą jest miara daru Chrystusowego - daru miłości, pokoju, wolności. Jeśli tylko pozwalam Mu działać w moim życiu, jeśli tylko poddaję się Jego prowadzeniu, na każdym kroku widzę znaki Jego obecności. Ilekroć wydaje mi się, że jestem na granicy wytrzymałości, że nie dam rady - On przynosi pokój. Otrzymuję to, czego potrzebuję, wtedy, gdy potrzebuję, i tyle, ile potrzebuję.
Ciekawe, że gdy jestem w potrzebie, zawsze podsyła kogoś, by mi pomógł. Wszystko ma przygotowane, wszystko zaplanowane... Jest tylko jeden warunek - bym dał Mu się prowadzić rezygnując z własnych pomysłów i ścieżek.

piątek, 24 października 2008

Powołani do jednej nadziei

(Ef 4,1-6)
(Łk 12,54-59)
Piątek XXIX t.zw., rok II

Św. Paweł mówi, by znosić siebie nawzajem w pokorze, cichości, z cierpliwością... To niełatwe, zwłaszcza, gdy człowiek obok mnie jest uciążliwy i męczący. Ale miłość nigdy nie jest łatwą drogą. Zawsze stawia wymagania. Jednocześnie jednak dodaje sił, by przyjąć owego męczącego sąsiada bez osądzania i agresji, by dać mu miejsce na przemianę, by pomóc mu odnaleźć nadzieję.
W Chrystusie możliwe jest pojednanie pomiędzy najbardziej nawet zwaśnionymi stronami. On przecież wezwał nas do jednej nadziei - nadziei życia wiecznego. To prawda, że każdy ma własną, przez Niego wyznaczoną drogę, ale ostatecznie powołanie jest jedno: do pełni życia w Nim. I na miarę tego powołania mamy żyć.

czwartek, 23 października 2008

Magis amica

(Ef 3,14-21)
(Łk 12,49-53)
Czwartek XXIX t.zw., rok II

"Amicus Plato, amicus Socrates, sed magis amica Veritas" ("Przyjacielem jest Platon, przyjacielem Sokrates, ale większą przyjaciółką jest prawda") - mówi starożytne przysłowie. Niejeden się na jego dźwięk obraził. Niejedna przyjaźń została wystawiona na ciężką próbę, gdy padły słowa twarde, wymagające...
Bo tak już jest, że prawda nie zna kompromisów. Dzieli ludzi na tych, którzy za nią idą i na tych, którzy się jej sprzeciwiają. Dzieli, w dramatyczny sposób odsłaniając skutki złamania sumień.
Powiedziana bez miłości - zabija, jak cios nożem w serce. Wypowiedziana z miłością - mimo całej stanowczości, choć może zranić, jednocześnie budzi do nowego życia. Cały problem w tym, że Prawdzie trzeba uwierzyć. Trzeba jej zawierzyć, za nią podążyć, a to nierzadko jest bardzo trudne.

środa, 22 października 2008

Czas i miejsce

(Ef 3,2-12)
(Łk 12,39-48)
Środa XXIX t.zw., rok II

Ideały demokratyczne (a raczej hasła rewolucji francuskiej: wolność, równość, braterstwo) tak ludziom weszły w głowy, że starają się wpisać w nie Pana Boga. Zarzucają Mu niesprawiedliwość, bo jednym udziela takich darów, a drugim innych. Każdego prowadzi jego własną drogą, wedle własnej woli dobierając czas, miejsce i sposób, w jaki objawiać będzie swoją miłość.
Nie rozumieją też, że Bóg może mówić o swojej miłości do grzeszników. Traktują orędzie zbawienia jako coś, na co można (i trzeba) zasłużyć. W głowie im się nie mieści, że Jego posłańcem, co więcej - Jego Apostołem - mogą być nawróceni morderca czy prostytutka. Bo wśród ludzi ktoś raz "umoczony" jest przegrany na zawsze i u wszystkich. Nie wierzymy w nawrócenie - ani innych, ani samych siebie. Więc życie toczy się swoimi grzesznymi koleinami...

Dlaczego Bóg wybiera ludzi ze skażoną grzechem historią - nie wiem. Może Go kiedyś zapytam. Może zapytam Go również, dlaczego tak a nie inaczej poprowadził moje życie. Może Go zapytam, gdy Go spotkam twarzą w twarz, gdy będę mijał Bramę Życia. Może Go zapytam, jeśli nie będę miał wówczas ciekawszych tematów do rozmów. I wówczas, jeśli zechce, może mi odpowie. Tylko, że wtedy nie będzie to już chyba miało większego znaczenia...

wtorek, 21 października 2008

Zburzył mur wrogości

(Ef 2,12-22)
(Łk 12,35-38)
Wtorek XXIX t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Jakuba Strzemię

Ludzie zaczynają walczyć, gdy strach przed stratą nie daje się już opanować. Nie ma większego znaczenia, cóż takiego boją się utracić - ważne jest tylko, że nie potrafią zaakceptować takiej sytuacji. Dlatego niektórzy walczyli o honor, a inni o pieniądze. Jeszcze inni o wpływy, władzę, kobiety (lub mężczyzn), zasoby...
Będąc "nikczemnego" wzrostu Wołodyjowski wspominał rady ojca - jak się nie będą ciebie bali, to cię nie będą szanowali. Ludzie tak właśnie myślą i szukają sposobów, by uzyskać dominację nad innymi.
Chrystus prowadzi inaczej. Wyzwala od lęku, wprowadza pokój oparty na wzajemnym zaufaniu - zaufaniu nie tyle w dobrą wolę drugiego człowieka, co zaufaniu w Bożą miłość i opatrzność. Człowiek, który swoje życie opiera na Bogu, nie boi się utraty czegokolwiek - poza Bogiem właśnie. Umie cierpieć biedę, umie i obfitować. I umie być wdzięczny za każdy z otrzymanych darów do tego stopnia, że ze swego niedostatku ustawicznie dzieli się z wszystkimi wokoło.

poniedziałek, 20 października 2008

Stało się (medytacja II)

(Ef 2,1-10)
(Łk 12,13-21)
Poniedziałek XXIX t.zw., rok II
Nikt chyba nie lubi usłyszeć, że zawalił, że jest winny, że zasługuje na karę... Nic fajnego nie ma w byciu porównanym do trupa czy demona. Z drugiej strony, trudno się dziwić św. Pawłowi, że nazywa rzeczywistość tak, jak nazywa. Jak to mówią: "jaki koń jest - każdy widzi".
Ten czarny obraz ludzkiej kondycji naznaczony jest jednak blaskiem z Wysoka, bo odpowiedzią Boga na ludzką niewierność jest miłosierdzie. Ludzie nie rozumieją miłosierdzia, biorą je za słabość, czy naiwność.
Miłosierdzie tymczasem jest najpierw potwierdzeniem winy, potwierdzeniem wyrządzonej krzywdy i złamanej przesięgi wierności. Dopiero na tym fundamencie buduje nowy dom przebaczenia i wezwania do podjęcia drogi na nowo.
Miłosierdzie nigdy nie powie: "Nie przejmuj się, nic się nie stało!" Stało się, dlatego przebaczenie jest potrzebne. Stało się, dlatego przebaczenie ma tak wysoką cenę. Stało się, dlatego towarzyszy mu nadzieja, że podobna historia nigdy więcej się już nie powtórzy. Jak bardzo trzeba kochać, by wykrzesać w sercu iskrę prawdziwego miłosierdzia...

Należy mi się

(Ef 2,1-10)
(Łk 12,13-21)
Poniedziałek XXIX t.zw., rok II

Bogacz wypracował sobie swój majątek i w gruncie rzeczy nie ma się co mu dziwić, że chce odpocząć na uczciwej, ciężko wypracowanej emeryturze. Poszkodowany przez brata człowiek, też nie chciał niczego złego, gdy domagał się sprawiedliwości.
Rzecz w tym, że Jezus chce, bym wyszedł poza myślenie w kategoriach wąsko rozumianej sprawiedliwości - tego, do czego mam prawo, tego, co mi się należy. On chce większej sprawiedliwości, której kluczem jest miłosierdzie i płynące z niego przebaczenie.
Jest takie miejsce, gdzie każdy dostaje to, co mu się należy, bo - jak to ujął Apostoł - jesteśmy pokoleniem z natury zasługującym na gniew. To miejsce nazywa się piekłem. Ale ani Jezus nie chce, bym się tam znalazł, ani ja do tego szczególnie nie pałam. Wolę bez żadnej mojej zasługi doświadczać bogactwa Jego łaski, niż by dał mi to, co mi się należy. Ostatecznie to Jego łaska udziela zasług, a nie, że jest udzielana w nagrodę za zasługi...

niedziela, 19 października 2008

Obraz i napis

(Iz 45,1.4-6)
(1 Tes 1,1-5b)
(Mt 22,15-21)
XXIX Niedziela Zwykła, rok A

Jakkolwiek by to śmiesznie brzmiało, wymowa dzisiejszej Ewangelii jest jednoznaczna: jestem ikoną Boga! Noszę w sobie Jego obraz i napis, a On chce, bym do Niego należał! On chce! Jemu zależy! Nie ma co ukrywać, że mnie nie zawsze zależy tak bardzo, jak Jemu... To niezwykłe naznaczenie Jego obrazem trudno mi niekiedy dostrzec. Nie raz już się zdarzało, że pamięć o własnych grzechach i słabościach mocniej przebijały się na wierzch, niż radość z Miłości, która chce się sobą ze mną dzielić.
Rację mieli przewrotni rozmówcy Pana. On jest prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie naucza. Ale przy całej bezkompromisowości, to nie jest tak, że Mu na nikim nie zależy, że z nikim się nie liczy. Nikt nie ma u Niego taryfy ulgowej (jeśli to miałoby oznaczać "oglądanie się na osobę ludzką"), bo tam, gdzie jest prawdziwa miłość, nie ma rzeczy małych i nie ma miejsca na ulgową taryfę. W miłości nie ma rzeczy mało ważnych. Na szczęście...

sobota, 18 października 2008

Nikt przy mnie nie stanął

(2Tm 4,9-17a)
(Łk 10,1-9)
Święto św. Łukasza Ewangelisty (czytania własne)

Osobisty list Apostoła... Smutny list. Bez wyrzutów wobec kogokolwiek, bez osądzania (Paweł pozostawia sprawiedliwość w rękach Boga), ale jednak ze smutkiem wyznaje, że pozostał sam. Wie, że jedni musieli udać się w misji ewangelizacyjnej do potrzebujących wsparcia Kościołów, a inni po prostu nie znaleźli w sobie siły, by trwać w niepewności przy nim. Samotność ma swój ciężar. Boli, czasem wyjątkowo dotkliwie...
W samotności Apostoł doświadcza ogromnego wsparcia ze strony Chrystusa i mówi o tym wprost. Jednocześnie jednak prosi przyjaciela - przyjdź. Nie widzi sprzeczności pomiędzy wsparciem ze strony Pana, a bliskością przyjaznego człowieka - w nim również dostrzega miłosną dłoń Zbawiciela.
Jak zatem być przy tych, którzy są osamotnieni, by nie przesłonić im Boga? Jak wesprzeć ich, by nie zamknąć ich na działanie łaski? Jak być dla nich aniołem Najwyższego bez uzurpowania sobie Jego miejsca? Jest chyba tylko jedna droga - samemu przylgnąć do Chrystusa w ciszy, uniżeniu, samotności.

piątek, 17 października 2008

Złożyć nadzieję w Chrystusie

(Ef 1,11-14)
(Łk 12,1-7)
Piątek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie męczeństwa św. Ignacego Antiocheńskiego

Czy rzeczywiście moją nadzieję złożyłem w Chrystusie? Dzisiejsze pierwsze czytanie każe mi zatrzymać się i zrobić solidny rachunek sumienia. Bo zadeklarować wiarę w Chrystusa jest łatwo, ale oprzeć na Nim całe życie, zawierzyć Mu każdy dzień, każdą chwilę (nade wszystko te najtrudniejsze momenty, gdy wszystko się wali) - to nie jest łatwo.
Chrystus mówi, że jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli, że każdy włos na głowie jest policzony... Ale zawierzyć tej Ukrzyżowanej Miłości, gdy strach zagląda w oczy i zaciemnia osąd, jest naprawdę trudno. Łatwiej uwierzyć w strach, choć głowa wie, że nie jest on dobrym doradcą. Łatwiej ugiąć się przed lękiem, choć rozum podpowiada, że rozsądniej będzie trwać z podniesionym czołem. Tak to już jest, że łatwiej nas zastraszyć, niż zachęcić. Dobrze, że już parę razy się nie poddałem temu doradcy od siedmiu boleści i zostałem przy Chrystusie - jest się teraz do czego odwołać. Ale zmaganie zawsze jest trudem, nawet gdy się ma w pamięci doświadczenie Bożej miłości...

czwartek, 16 października 2008

Pasterz

(Ef 1,1-10)
(Łk 11,47-54)
Czwartek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Jadwigi Śląskiej

Pasterz ma nie tyle wskazywać drogę, co prowadzić powierzonych sobie ludzi. Ma iść przed nimi, doświadczając trudów i boleści, które są ich udziałem - czasem przez łączność duchową, czasem przez fizyczne przeżywanie tego, co jest ich udziałem. Wcale niekoniecznie oznacza to, że trzeba pokłócić się i rozstać z żoną lub uzależnić się od narkotyków, by móc towarzyszyć w problemach tym, którzy zaplątali się w życiu.
Prowadzenie ludzi oznacza też przyjęcie na siebie ataków wymierzonych we wspólnotę. Oznacza zgodę na cierpienie. W pasterzowaniu - przy całej odpowiedzialności, jaką się bierze za powierzonych sobie ludzi - nie ma miejsca na władzę rozumianą jako bycie ponad ludźmi. Jeżeli już o jakiejś władzy można mówić, to tylko o władzy służby, w której się nieustannie nosi innych - zwłaszcza tych najsłabszych i najbardziej bezradnych.

Bogactwo łaski (medytacja II)

(Ef 1,1-10)
(Łk 11,47-54)
Czwartek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Jadwigi Śląskiej

Tak sobie myślę, że wiele łask, które Bóg wylał na mnie w ciągu ponad 40 lat życia, przeszło zupełnie niezauważonych, zostało zignorowanych, zmarnowanych. Czasem przez nieuwagę, a czasem z lenistwa (choć mam nadzieję, że nie ze złej woli) dary Boże pozostały niepodjęte. I po wiele razy zdarzało się, że nie dostrzegałem, że są darem z bogactwa skarbca Jego łaski. Nie widziałem, że to są cenne dary.
Ale w sumie trudno się dziwić. Bo jak dostrzec bogactwo krzyża, cierpienia, w sytuacji, gdy świat naokoło powtarza, że sens jest tylko wtedy, gdy jest ładnie, miło, łatwo i przyjemnie? Dobrze, że Pan Bóg jest taki uparty... Że nie cofa swojej ręki, nie przestaje udzielać łaski swej miłości, i nawet wtedy gdy Miłość nie jest kochana - On kocha.

środa, 15 października 2008

Owoce ducha

(Ga 5,18-25)
(Łk 11,42-46)
Środa XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Teresy z Avila

Katalog grzechów w przedziwnym kontraście z owocami działania Ducha Świętego pokazuje, jak potężna jest łaska Boga, gdy człowiek pozwoli jej działać. Bo przez grzech złamani jesteśmy wszyscy. Każdy z nas jest zdolny do popełniania najgorszych okropieństw i grzechów. A jednak, dotknięci łaską z wysoka - o ile ją przyjmiemy w pełnym zaufaniu i damy się jej poprowadzić - wchodzimy w rzeczywistość nie z tego świata, w świętość samego Boga.
Życia w obecności Boga nie można jednak mylić z byciem Jego "funkcjonariuszem". Sam fakt pozostawania w służbie Kościoła niczego nie przesądza. Gorliwe wypełnianie Bożego prawa nie oznacza bowiem automatycznie gorącej miłości do Niego i całkowitego posłuszeństwa łasce. Niestety...

wtorek, 14 października 2008

Dar wolności

(Ga 5,1-6)
(Łk 11,37-41)
Wtorek XXVIII t.zw., rok II

Każda spowiedź jest obdarowaniem łaską wolności od grzechu, jest darem wyzwolenia od przymusu grzechu. Oto wyzwalająca moc miłości! Problem w tym, że w ową przemożną moc miłości z rzadka wierzymy. Wracamy w stare, grzeszne koleiny, bezradni we własnej słabości - na własne życzenie cierpiąc niemożność nawrócenia.
Przyjęcie tej miłości rodzi cud nawrócenia - otwarcie się na Boga przynosi doświadczenie pokoju, jakiego świat nie zna i znać nie może. Zanurzenie w tę miłość pozwala spojrzeć na drugiego człowieka z zachwytem i miłością. Pozwala patrzeć na grzesznika spojrzeniem czystym i wolnym od sądów - dla człowieka, którego spojrzenie zostało oczyszczone, każdy człowiek jest czysty, nawet jeśli jego czyny są brudne i złe. I tak miłość przyjęta pozwala dać szansę drugiemu, by zakosztował miłości Boga.

poniedziałek, 13 października 2008

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus

(Ga 4,22-24.26-27.31-5.1)
(Łk 11,29-32
Poniedziałek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Honorata Koźmińskiego

Bóg udziela daru wolności, by człowiek,bym ja mógł być rzeczywiście szczęśliwy. Bym wybierał dobro nie z przymusu, ale z miłości. Bym odrzucał zło nie ze strachu, ale z własnego wyboru. To niezwykłe, jak wielkim trudem jest wolność. Za każdym razem towarzyszy wyborowi zmaganie, pokusa, słabość a niekiedy zwykłe przyzwyczajenie do bylejakości.
Wysoką cenę zapłacił Pan za moje wyzwolenie. Oddał mi swoje własne życie, by moje posłuszeństwo Bożemu prawu nie było posłuszeństwem niewolnika, ale przyjaciela, który czyni wszystko, by okazać się godnym zaufania ze strony Mistrza.

niedziela, 12 października 2008

Przyjąć weselny strój

(Iz 25,6-10a)
(Flp 4,12-14,19-20)
(Mt 22,1-14)
XXVIII Niedziela Zwykła, rok A

Podobno był taki zwyczaj w krajach Wschodu, że każdy wchodzący na ucztę weselną u króla czy bogacza otrzymywał w darze szatę weselną. Zapewne zarówno po to, by się jeszcze bardziej cieszył świętem zaślubin, ale też, by wyglądał odpowiednio dostojnie i uroczyście. Jeśli to prawda, to obecność kogoś ubranego w zwykłe odzienie było wyjątkową bezczelnością - znakiem wzgardy darem i pogardy dla ceremonii zaślubin.
Św. Paweł pisze, że umie być sytym i umie głód cierpieć. Z całą pewnością, bo pociągnięty przez Chrystusa nauczył się dawać ze swego niedostatku, ale i przyjmować z wdzięcznością zaoferowane wsparcie. Miłość otwiera bowiem serce nie tylko na bliźniego, by go wspomóc, ale by przyjąć to, co ów bliźni zaoferuje w pokorze serca i bez wymawiania.
Dziś mało kto umie dar przyjąć. Miast przyjmować, bierzemy jak swoje, jak należne nam homagium. Szkoda, bo nie mamy szans wówczas dostrzec, jak wiele miłości jest u źródła zaoferowanego nam daru. Nie widząc zaś, nie możemy docenić i uszanować. I może się któregoś dnia okazać, że wzgardzimy darem, nie wiedząc, że to strój weselny...

sobota, 11 października 2008

Błogosławione łono

(Ga 3,22-29)
(Łk 11,27-28)
Sobota XXVII t.zw., rok II

W czym jest wielkość człowieka - w wezwaniu, które otrzymał, czy w odpowiedzi, której udzielił? Maryja otrzymała powołanie jedyne w swoim rodzaju i okrzyk "Błogosławione łono, które Cię nosiło..." był tego czytelnym wyrazem. A jednak... Jej wielkość, wedle słów samego Pana jest nie w fakcie bycia wybraną, ale w posłuszeństwie otrzymanej łasce.
Do dziś ludzie podziwiają Maryję i świętych, jacy to oni byli wspaniali... Podziwiają, ale nie naśladują. Nie uczymy się z ich sposobu odpowiadania Bogu "tak" na każde wezwanie. A przecież "błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je".

piątek, 10 października 2008

Demony

(Ga 3,7-14)
(Łk 11,15-26)
Piątek XXVII t.zw., rok II

Ludzie niewiele sobie robią z biblijnych opowieści o demonach. Co więcej, zafascynowani złem bawią się strachem z obecności i aktywności złych duchów, jednocześnie nie traktując ich zbyt serio. To błąd, który może drogo kosztować.
Demonom nie przeszkadza, że ktoś nie wierzy w ich istnienie. Inteligentne i pokrętne w swej przemyślności istoty wykorzystają każdą ludzką słabość, by odciągnąć człowieka od Boga dla samej satysfakcji, że ten, który z miłości i dla miłości został stworzony, nigdy tej miłości nie zazna. To jest właśnie prawdziwe oblicze piekła.
Dlatego Jezus z takim smutkiem mówi: "kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie". Tak naprawdę mówi o dramacie zamknięcia się człowieka na miłość. Bo kto nie kocha tutaj, także w wieczności nie pozna miłości i nie będzie jej uczestnikiem - nie dlatego, jakoby Bóg go odrzucił, ale dlatego, że sam się uniezdolnił, by kochać.

czwartek, 9 października 2008

Doświadczenie wiary

(Ga 3,1-5)
(Łk 11,5-13)
Czwartek XXVII t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Wincentego Kadłubka, biskupa

Łatwo jest ulec pokusie sprawdzania własnej prawości przez odniesienie do różnego rodzaju norm i przepisów, z Bożym prawem włącznie. W tym ostatnim wypadku, ostatecznym skutkiem może być w moim przekonaniu tylko frustracja, gdyż wypełnienie Prawa jest poza zasięgiem możliwości człowieka. Zresztą, istotą Bożego Prawa jest miłość, a tę w ramy konkretnych zapisów prawnych ująć wyjątkowo trudno.
Centrum życia chrześcijańskiego jest doświadczenie obecności Boga w życiu grzesznika, obecności przebaczającej i umacniającej w trudzie wzrostu. Najważniejszym zatem jest wejście w żywą relację z Bogiem, w nieustanny dialog pomiędzy miłującym Stwórcą i Zbawicielem, a potrzebującym zbawienia człowiekiem. Jest to doświadczenie pełnej miłosierdzia odpowiedzi na wołanie z dna cienistej doliny mroku. Z tego doświadczenia płynąć dopiero mają uczynki, które w sensie zewnętrznym są wypełnieniem Prawa.

środa, 8 października 2008

Lęk

(Ga 2,1-2.7-14)
(Łk 11,1-4)
Środa XXVII t.zw., rok II

Piotr przestraszył się (nie pierwszy raz przecież) reakcji ze strony chrześcijan pochodzenia żydowskiego. Przestraszywszy się, pozwolił, by lęk zaczął kierować jego postępowaniem. Nic dziwnego, że go Paweł upomniał. Może szkoda, że nie zrobił tego najpierw w cztery oczy, jak radził Pan, ale cóż - każdemu może zdarzyć się potknięcie.
Lęk jest złym doradcą. Kiedy ogarnia człowieka, odbiera zdolność dostrzegania szerszego kontekstu, bliższych i dalszych konsekwencji, logicznego myślenia. Strach budzi w człowieku dwie narzucające się (a jednocześnie nakręcające go) myśli: pierwszą koncentrującą myśl na niepewności przyszłości, i drugą - roztaczającą przed nim najczarniejsze możliwe wizje.
Biada człowiekowi, który się podda temu doradcy. Jest niemal pewne, że zrobi coś jeśli nie złego, to głupiego. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest stawić mu czoła i kontynuować drogę w oparciu o to światło, które nim kierowało, zanim nastała ciemność.

wtorek, 7 października 2008

Gorliwość

(Ga 1,13-24)
(Łk 10,38-42)
Wtorek XXVII t.zw., rok II
Wspomnienie Najśw. Maryi Panny Różańcowej (czytania z dnia)

Pewien mój kolega z liceum zwykł był powtarzać, że "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Coś w tym niewątpliwie jest. Mam dziwne wrażenie, że św. Paweł miał podobne doświadczenie, choć zapewne nie odnosił swojej gorliwości do faszyzmu z wiadomych powodów. Dostrzegł jednak, że gorliwość była niejako zawieszona w próżni, bo on gdzieś zagubił żywą relację z Bogiem. Wypełnienie Bożego skądinąd prawa okazało się dalece niewystarczające i zapał w zachowaniu tradycji wyprowadził go na manowce.
Pozostał jednak gorliwy faryzeusz człowiekiem wewnętrznie prawym, więc kiedy go Pan Jezus zrzucił z konia, najpierw oślepił, a potem oświecił, natychmiast podjął działalność ewangelizacyjną. Nadal działał niezwykle gorliwie, ale jednocześnie z niezwykłą otwartością na inaczej myślących. Już nie rzucał się na nich z mieczem, a jeżeli już, to tylko z mieczem Bożego Słowa. I tak z nadgorliwca stał się nadzwyczaj gorliwym apostołem. Niby podobne, a przecież tak bardzo różne postawy...

poniedziałek, 6 października 2008

Granice kompetencji

(Ga 1,6-12)
(Łk 10,25-37)
Poniedziałek XXVI t.zw., rok II

Raz po raz dają się słyszeć głosy, że Kościół powinien zrewidować swoje nauczanie w kwestii aborcji, antykoncepcji, rozwodów, eutanazji, że do tych związanych z bioetyką się ograniczę. Powtarza się, że czasy się zmieniły, że zmienili się ludzie, zmieniło się ich myślenie i że trzeba wyjść tym zmianom naprzeciw. Z tym akurat to się zgadzam - zachodzącym zmianom trzeba wyjść naprzeciw, choć - jak mniemam - rozumiem to "wyjście" nieco odmiennie.
Nowe czasy charakteryzuje katastrofalne zagubienie własnej tożsamości - osobowej, religijnej, społecznej - więc wyjście naprzeciw musi charakteryzować się szczególną wiernością prawdzie o ludzkiej naturze, wiernością prawdzie o człowieku. Jan Paweł II prosił społeczność akademicką KUL: "Uniwersytecie, służ Prawdzie!"
Prawdy się nie kreuje - ją się odkrywa. Jeśli opisuje się swoje odkrycia uczcie, to nie można opisów potem zmieniać, a co najwyżej udoskonalać, uzupełniać. Kościół nie może - służąc prawdzie - zmieniać jej. To nie leży w jego kompetencjach. Na szczęście...

niedziela, 5 października 2008

Bóg przewidzi

(Iz 5,1-7)
(Flp 4,6-9)
(Mt 21,33-43)
XXVII Niedziela Zwykła, rok A

Czego ludzie chcą od życia? Zdrowia, sukcesu, pieniędzy, fajnej rodziny (już nie zawsze) - w gruncie rzeczy jest to ideał niewiele różniący się od tego, jaki panował za czasów Chrystusa. Zmieniły się nieco standardy, zmieniło się tempo życia, ale kierunek jako taki pozostał ten sam.
Św. Paweł wzywa Filipian, by dostrzegli, że wszystko, czego potrzebują do dobrego, owocnego i szczęśliwego życia jest im zapewnione od Boga. Bóg rzeczywiście pochyla się bowiem nad człowiekiem, i prowadzi go, o ile tylko ten daje się poprowadzić. Smutno w tym kontekście brzmią słowa dzisiejszej pierwszej lektury, w której Bóg pyta, co jeszcze mógł uczynić, by człowiek żył na miarę swego człowieczeństwa. Dramatyzm sytuacji podkreślają jeszcze bardziej słowa Chrystusa do arcykapłanó i uczonych w prawie: "Królestwo Boże będzie wam zabrane i dane narodowi, który wyda jego owoce".
Bóg rzeczywiście zapewnia opiekę nade mną. Mieć do Niego pretensje, że nie dość dobrze sie o mnie troszczy, zdaje się przypominać przeklinającego świat kierowcę, który stoi na autostradzie w unieruchomionym z braku paliwa samochodzie, bo mu się nie chciało zjechać na tankowanie...

sobota, 4 października 2008

Światło w ciemności

(Hi 42,1-3.5-6.12-17)
(Łk 10,17-24)
Wspomnienie św. Franciszka z Asyżu

Wyznanie Hioba jest przejmujące: "Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele". Przecież on miał głębokie doświadczenie obecności Boga w swoim życiu, zarówno w czasie pomyślności, jak i w cierpieniu. A jednak, gdzieś na dnie nędzy i odrzucenia odkrywa Obecność, wobec Której przekonanie o własnej sprawiedliwości i zawierzenie Bogu okazują się być jedynie niepewnym, zamglonym "gdybaniem". Odkrycie Boga, który jest blisko człowieka, który rzeczywiście mu towarzyszy, otwiera przed cierpiącym Hiobem zupełnie nowy świat. Hiob poddaje się Bogu całkowicie, pozostawiając za sobą tak swoja mądrość, przemyślność, jak i pomysły na temat Bożych dróg. Woli milczeć i słuchać, niż pobożnym gadaniem zagłuszyć Słowo.

piątek, 3 października 2008

Zobaczy ć znaki

(Hi 38,1.12-21;40,3-5)
(Łk 10,13-16)
Piątek XXVI t.zw., rok II

Nie pomogła obecność Jezusa w miastach Judy, nie wystarczyło głębokich kazań, niezwykłych cudów - po wskrzeszenia włącznie. Zresztą, nawet zmartwychwstanie samego Chrystusa niewiele w tym nastawieniu zmieniło. O nieszczęśliwi ludzie, którzy patrząc nie widzą, słuchając nie słyszą, którzy będąc w centrum wydarzeń niczego nie dostrzegają. Nieszczęśliwi, którzy zbyt są zapatrzeni w koniec własnego nosa, by zauważyć dłoń Boga. Nieszczęśliwi, którzy wszystko sobie zawdzięczają... Nieszczęśliwi - ich brak szczęścia też będzie ich zasługą. Tak dopełni się dramat ludzi, którzy byli zbyt zajęci sobą, by przyjąć zbawienie.

czwartek, 2 października 2008

Być jak dziecko

(Wj 23,20-23)
(Mt 18,1-5.10)
Wspomnienie Św. Aniołów Stróżów (czytania własne)

Kiedy Jezus stawia dziecko jako przykład dla Apostołów, nie chodzi Mu o to, by Jego uczniowie byli uładzeni i niedojrzali (jak dzieci, które mają być widziane a nie słyszane), ale by z taką jednoznacznością przyjmowali Słowo Ojca, z jaką dziecko przyjmuje słowa swoich rodziców. Dla dziecka świat jest czarno-biały. Podział na dobro i zło wolny jest od szarych niejasności. Także relacje naznaczone są podobnym kontrastem: są rodzice, bliscy, i wszyscy pozostali. I słucha się rodziców, a od innych się ucieka.
Problem w tym, że nam bardziej odpowiadają niejednoznaczności mnogich odcieni szarości, niż klarowność przekazu Ewangelicznego. Rozmieniamy na drobne prawdę życia wiecznego. Siłą rzeczy ryzykujemy, że zabraknie nam światła, by trafić do Domu Ojca.

środa, 1 października 2008

Brak pewności

(Hi 9,1-12.14-16)
(Łk 9,57-62)
Środa XXVI t.zw., rok II

Hiob wyznaje bezradnie, że ma kłopot w modlitwie - woła do Boga, ale nie ma pewności, że ktokolwiek go słucha. Wcale mu się nie dziwię. Jak mówić z kimkolwiek, jeśli nie słyszę ani nie widzę żadnej odpowiedzi, jeśli nie dostrzegam żadnego komunikatu zwrotnego?
Mistrzowie życia duchowego podsuwają kilka odpowiedzi. Po pierwsze, jeśli człowiek jest zagoniony a jego umysł zajęty tysiącem spraw, hałas w głowie i w sercu nie pozwala usłyszeć Bożego głosu. Niewątpliwie wiele w tym prawdy, jako że Bóg - przynajmniej w moim doświadczeniu - rzadko kiedy mówi głośniej, niż szmerem cichego powiewu. Po drugie, kiedy człowiek nie jest uczciwy w modlitwie, nie słyszy odpowiedzi, które nie spełniają jego oczekiwań i po prostu się z Bogiem rozmija. Po trzecie w końcu, milczenie też jest odpowiedzią - niekiedy wyjątkowo trudną i bolesną.
Bóg wysłuchuje każdej modlitwy, ale dosyć często Jego odpowiedź brzmi "nie!". Usłyszeć to i zaakceptować nie jest łatwo.

wtorek, 30 września 2008

Synowie Gromu

(Hi 3,1-3.11-17.20-23)
(Łk 9,51-56)
Wtorek XXVI t.zw., rok II
Wspomnienie św. Hieronima

Odrzucenie Jezusa przez Samarytan, Jego uczniowie odebrali wyjątkowo boleśnie. Chcieli przekląć niegościnne miasteczko. A Jezus się nie zgodził...
Wielokrotnie słyszę, że nieszczęścia są karą za grzechy. Nieprawda. Odrzucony Bóg nie niszczy grzeszników. Miłość niekochana nie przestaje kochać - inaczej przestałaby być miłością.

A swoją drogą słowo przekleństwo (mam na mysli wyrażoną wprost wolę dotknięcia nieszczęściem, a nie wulgarne słowa) nie jest zdaniem jak każde inne. Przekleństwo otwiera drogę demonowi, by niszczył i burzył, podobnie jak zaoferowane błogosławieństwo otwiera drogę łasce, by budowała i umacniała.

poniedziałek, 29 września 2008

Mąż, w którym nie ma podstępu

(Dn 7,9-10.13-14) lub (Ap 12,7-12a)
(J 1,47-51)
Święto świętych archaniołów Michała, Gabriela i Rafała (czytania własne)

Jezus rzadko kogo chwali - przynajmniej na kartach Ewangelii. Zazwyczaj są to poganie lub nawracający się grzesznicy. Dziś pada niezwykle pochlebna opinia o Natanaelu, człowieku skądinąd pełnym uprzedzeń wobec Galilejczyków.
Natanael jest jednak człowiekiem uczciwego, prawego sumienia. Nie ma w nim podstępu, a więc nie szuka realizacji swoich planów, wizji i zamierzeń. Nie ma podstępu, a więc jest posłuszny i uczciwy w swojej relacji z Bogiem (co wcale nie oznacza, że nie popełnia błędów i grzechów).
Prawość sumienia oznacza, że poddaję swoje pragnienia, plany i wizje prowadzeniu Boga.
Zadaję Mu uczciwe pytania i zgadzam się na przyjęcie każdej odpowiedzi.
Nie stawiam na swoim, bo kocham Go, jakim jest.
Przyjmuję, co zaoferowane, lecz nie biorę, na co mam ochotę.
Daję, co cenne, ale nie rzucam ochłapów.
Pytam, ale nie żądam odpowiedzi.
Proszę, ale nie wymuszam zgody...

niedziela, 28 września 2008

Przekonująca moc miłości

(Ez 18,25-28)
(Flp 2,1-11)
(Mt 21,28-32)
XXVI Niedziela Zwykła, rok A

Jest w miłości coś takiego, że pozwala otworzyć zamknięte od lat drzwi do najciemniejszych miejsc ludzkiej duszy. Tak jest w relacjach między ludźmi, ale tak jest też w relacji człowieka z Bogiem. Jan Paweł II napisał w "Redemptor hominis", że miłość jest kluczem do człowieczego serca: Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. I dlatego właśnie Chrystus-Odkupiciel, jak to już zostało powiedziane, „objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi” (nr 10).
Każdego dnia na nowo przekonuję się, że Bóg do niczego mnie nie zmusza, ale pozostawiając w całkowitej wolności, zaprasza do wspólnej drogi. Pociąga - wedle słów proroka Ozeasza - ludzkimi więzami miłości. Wie, że miłość jest językiem, który człowiek zawsze zrozumie. Wie, bo sam jest miłością, a człowiek przecież na Jego obraz i podobieństwo uczyniony został...

sobota, 27 września 2008

Pogodny Kohelet

(Koh 11,9-12,8)
(Łk 9,43b-45)
Sobota XXV t.zw., rok II

Z Księgi Koheleta ludzie pamiętają (jako cytat z nieznanego źródła, "gdzieś w Biblii") słowa o marności, że wszystko jest marnością. Rzeczywiście Kohelet takie słowa zamieszcza, ale zakończenie księgi wskazuje, że nie chodzi mu o pogardę dla świata, ale raczej o postrzeganie go w perspektywie wieczności. Dzisiejsza pierwsza lektura jest niezwykle pogodna: "Ciesz się, młodzieńcze, w młodości swojej, a serce twoje niech się rozwesela za dni młodości twojej", z jedną wszakże uwagą: "lecz wiedz, że z tego wszystkiego będzie cię sądził Bóg!"
Tak sobie myślę, że to bardzo zdrowe podejście. Z jednej strony z radością przyjąć to, co jest i cieszyć się każdą chwilą. Z drugiej - nie pozwolić sobie na hedonistyczne zatracenie w ułudzie zmysłów, poddając codzienność władztwu Stwórcy i Zbawiciela - aż po wieczność.

piątek, 26 września 2008

Uczynił wsszystko pięknie

(Koh 3,1-11)
(Łk 9,18-22)
Piątek XXV t.zw., rok II

To, że każda rzecz ma swój czas, że wydarzenia układają się w logiczny ciąg, że są sposobem, w jaki Bóg mówi do mnie - przekonuję się codziennie. Ale jednocześnie muszę przyznać, że przekonuję się nie od razu. Czasami trzeba wielu lat, by zobaczyć, że istnieje związek pomiędzy pozornie zupełnie niezwiązanymi ze sobą wydarzeniami.
Tym, co pomaga mi odczytywać głos Boga są dwa założenia: pierwsze, że Bóg w ten sposób do mnie może mówić, i drugie - że mnie kocha. Oczywiście, to nie jest najważniejsze "miejsce", w którym rozpoznaję Jego głos, bo znacznie istotniejszymi są modlitwa, Objawienie i nauczanie Kościoła, ale jestem głęboko przekonany, że Bóg jest Panem Historii - świata i mojej. I rzeczywiście "uczynił wszystko pięknie w swoim czasie".

czwartek, 25 września 2008

Wszystko przemija

(Koh 1,2-11)
(Łk 9,7-9)
Czwartek XXV t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Władysława z Gielniowa, prezbitera

Co przyjdzie człowiekowi z całego trudu? Wielu ludzi żyje tak, jakby chciało po sobie pozostawić ślad i jeśli widzą, że im się to nie udaje, że nikt nie będzie o nich pamiętał, to uznają swoje życie za bezsensowne, bezwartościowe. Kohelet zauważa, że wszystkie te wysiłki są w sumie niewiele warte, bo kolejne pokolenia przemijają i mimo wszystkich wysiłków, jakie ludzie wkładają, by zaznaczyć swoje miejsce w historii - zostaje po nich proch...
A jednak to, co robię, to co przeżywam, to jak żyję - ma znaczenie. Ma znaczenie jak się uczę języków, jak wykonuję swoje obowiązki, jak rozwijam swoje zdolności. Znaczenie ma nie tyle, jaki ślad pozostawiam po sobie, co zrobiłem, ale jakim jestem człowiekiem.

środa, 24 września 2008

Modlitwa ubogiego

(Prz 30,5-9)
(Łk 9,1-6)
Środa XXV t.zw., rok II

Bardzo lubię ten fragment Księgi Przysłów, bo uczy mnie modlitwy. Uczy mnie stanięcia w prawdzie o mojej ludzkiej słabości, łatwości upadku, poddania się fali wydarzeń i okoliczności.

Kłamstwo i fałsz oddalaj ode mnie, nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym, nie rzekł: A któż jest Pan? lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać.

Wierzę głęboko, że Bóg odpowiada na tę modlitwę. Że rzeczywiście daje mi ów chleb niezbędny i jeśli doświadczam braków, to tak jest dobrze. Wiem też jednak, że są ludzie, którzy cierpią straszliwy głód i doświadczają nędzy. I za nich modlę się. I za siebie wówczas modlę się również - bym (jeśli Bóg zechce się mną posłużyć, aby przyjść im z pomocą) nie miał zatwardziałego serca.

wtorek, 23 września 2008

Pycha

(Prz 21,1-6.10-13)
(Łk 8,19-21)
Poniedziałek XXV t.zw., rok II
Wspomnienie św. Pio z Petrelciny

Mawiał mój nieżyjący już niestety przyjaciel, że pycha zapycha, rozpycha, wypycha i odpycha. I rzeczywiście tak jest. Kiedy pewny siebie człowiek przestaje słuchać głosu Pana, kiedy w przekonaniu o własnej nieomylności podąża własnymi tylko ścieżkami, nie tylko Boga odrzuca. Wbrew najlepszym intencjom i szczytnym deklaracjom, zakute pychą serce przestaje dostrzegać bliźnich, ich potrzeby, ich radości, smutki i żale. Pycha sprawia, że człowiecze serce sobą tylko jest zajęte, własnymi planami, szansami, porażkami.
Stopniowo człowiek traci zdolność do otwarcia się na drugiego. Jak rdza zapieka zamek kłódki, tak pycha stopniowo uniezdalnia człowieka do miłości. I może nadejść taki dzień, że nawet chciałby się otworzyć, ale już nie może, już nie umie. Odkładał nawrócenie na później, ale "później" okazało się za późno. Już się w sercu miejsce na nawrócenie nie znalazło...

poniedziałek, 22 września 2008

Zatrzymana zapłata

(Prz 3,27-35)
(Łk 8,16-18)
Poniedziałek XXV t.zw., rok II

Wstrzymanie należnej zapłaty jest w niektórych typologiach grzechów opisywane jako grzech wołający o pomstę do nieba. Tylko Bóg staje w obronie biednych, słabych, bezbronnych - w tym wypadku ludzi, którzy ciężką pracą chcą zarobić na chleb powszedni, podczas gdy pracodawca ociąga się z wypłata. Grzechem jest nie tylko odmowa zapłaty, ale przetrzymanie jej na koncie o dzień czy kilka godzin, by większy procent z lokaty pozostał. Pracodawca działa z pozycji siły, dlatego takie śrubowanie własnych zysków jest niesprawiedliwe i niegodziwe, nawet jeśli przynosi wymierne mu korzyści finansowe.
A swoją drogą, ciekawą konkluzją kończy się dzisiejsza pierwsza lektura. Człowiek sponiewierany przez swego pracodawce, jeśli pozostaje wierny Przymierzu, doświadcza Bożego błogosławieństwa, zaś niesprawiedliwy - choćby się wzbogacił - tego błogosławieństwa będzie pozbawiony. Wiem, że mało kto się tym przejmie, bo jednym głód będzie zaglądać w oczy a innych będzie zaślepiała ułuda bogactwa, niemniej już w Księdze Przysłów pobrzmiewają nuty z Kazania na Górze. Ono zaś uwiarygodnione zostało przez Zmartwychwstanie Chrystusa.

niedziela, 21 września 2008

Robotnik ostatniej godziny

(Iz 55,6-9)
(Flp 1,20c-24.27a)
(Mt 20,1-16a)
XXV Niedziela Zwykła, rok A

Stał i czekał. Nie pracował, bo nikt go nie najął - nie wiadomo, czy przyszedł na rynek za późno, czy zaspał, bo odsypiał imprezę poprzedniego wieczoru. Może mu się nie chciało... A może był od rana, ale żaden z pracodawców nie zwrócił na niego uwagi. Stał i czekał. Wyglądało to tak, jakby się obijał, a on być może tęsknił za jakąś pracą i umierał z nudów smażąc się w spiekocie słońca. Żeby ten wylewany pot czemuś służył, ale nie - nie służył niczemu. Bez sensu...
A jednak całe to czekanie do wieczora nie było aż tak bezsensowne, jak by się mogło wydawać. Trzeba było czekać cierpliwie, bo Ktoś nieustannie ściągał nowych pracowników do pracy u siebie. Ktoś przychodził na ten miejski rynek i wciąż zapraszał kolejnych ludzi. Nie obiecywał wiele - mówił, że da, co się należy. Tak samo powiedział, gdy podszedł do Robotnika Ostatniej Godziny. Do mnie...

Dziwne. Mam obiecaną "słuszną" zapłatę, ale jednocześnie mam pełną świadomość, że owa słuszność płynie nie tyle z mojej pracy, co z miłości Tego, który mnie wezwał. Swoją drogą, świadomość, iż nie zasłużyłem na tak hojną dniówkę jakoś mnie uspokaja. Wolę nie usłyszeć słów skierowanych do tych "pierwszych": weź co twoje i odejdź. Wolę nie odchodzić. Wolę zostać.

sobota, 20 września 2008

Siewca

(1 Kor 15,35-37.42-49)
(Łk 8,4-15)
Sobota XXIV t.zw., rok II
Wspomnienie świętych męczenników koreańskich Andrzeja Kim Taegon, prezbitera, Pawła Chong Hasang i Towarzyszy

Wyszedł siać. I siał, gdzie popadło. Nie sprawdzał zawczasu, czy ziemia dobra, czy nie, czy chwasty, czy kamienie. Siał, także na ugorze, choć wiedział, że tylko część ziarna przyniesie plon.
Bóg jest rozrzutny w swoim słowie. Jest rozrzutny w swojej miłości. Sieje, i żadne ziarno nie jest zmarnowane. To swoisty paradoks, ale nawet ziarno, które nie przynosi plonu, nie jest ziarnem rzuconym na darmo. Zostało dane, by nikt nie mógł powiedzieć "nie wiedziałem".
To nieprawda, że Bóg nie kocha niektórych ludzi. Kocha każdego, każdego wyjątkowo, każdego inną prowadząc drogą. Kocha każdego, choć przez wielu z tych, ku którym kieruje swoją miłość, zostaje odrzucony.
Wielu nie umie słuchać, bo nikt ich tego nie nauczył. Wielu zatraciło zdolność słuchania przez własne czyny, własne wybory. Wielu nie chce słuchać, mimo świadomości, że racja jest po Jego stronie.A On kocha tak bardzo, że pozwala im odejść. I czeka, aż wrócą...

piątek, 19 września 2008

Punkt zwrotny w historii świata

(1 Kor 15,12-20)
(Łk 8,1-3)
Piątek XXIV t.zw., rok II

Nie ma ważniejszego wydarzenia w historii świata, jak zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Nie ma ważniejszego wydarzenia w historii mojego życia. Bo śmierci doświadczam codziennie. W wiadomościach prasowych i telewizyjnych, w relacjach z życia, w rozrywce nawet (swoją drogą, sam termin więcej ma wspólnego z granatami, niż z odpoczynkiem). Wiem, że jeśli ktoś umarł, to koniec. Z cmentarza się nie wraca. Nikt nie wraca z cmentarza.
Z jednym wyjątkiem: Jezus Chrystus wrócił z cmentarza. Spotykał się z ludźmi, spożywał z nimi posiłki, rozmawiał... Dowiódł, że śmierć nie jest końcem. To prawda, świadkowie tamtych wydarzeń dawno już temu zmarli, ale pozostawili swoje świadectwo. Są nie mniej wiarygodni, niż ci, którzy opisywali wielkie bitwy i wielkie odkrycia. Ich świadectwo wciąż na nowo rodzi nadzieję w moim sercu, że zgodnei z obietnicą Pana, śmierć nie będzie moim końcem, ale Bramą Życia.

czwartek, 18 września 2008

Został zabrany

(Mdr 4,7-15 lub 1 J 2,12-17)
(Łk 2,41-52)
Święto św. Stanisława Kostki (czytania własne)

Czasem Bóg mówi "nie". Nie to, żeby nie wysłuchał modlitwy. Wysłuchał i odpowiedział. Tylko odpowiedź brzmi: "Nie". Miał swoje powody. Kiedyś, gdy będę po drugiej stronie Bramy Życia, i nie będę miał poważniejszych problemów na głowie, zapytam Go o powody tej odmowy. Myślę, że odpowie, bo wtedy wszystkie pytania znajdą swoje odpowiedzi i każda wątpliwość - wyjaśnienie.
Może się też zdarzyć, że pokaże mi tę odpowiedź już tutaj, ale nie mogę Go do tego zmusić. Nie mogę i nie chcę. Wolę iść za Nim z zaufaniem dziecka, niż domagać się wyjaśnienia każdej wątpliwości przed uczynieniem następnego kroku. Ufam Mu, bo nigdy mnie nie zawiódł. Ufam Mu, bo zawsze był pierwszy w swojej miłości. Taki jest.

środa, 17 września 2008

Wszystko przetrzyma

(1Kor 12,31-13,13)
(J 6,63b.68b lub Łk 7,31-35)
Środa XXIV t.zw., rok II

Miłość jest kluczem do ludzkiego serca. Pozwala otworzyć najciemniejsze miejsce i je rozświetlić. Pozwala oczyścić najbrudniejsze historie i wypełnić je przebaczeniem. Osłania przed lękiem, chroni przed odrzuceniem. Ostatecznie pozwala pokochać samego siebie.

Cierpliwa
łaskawa
nie zazdrości
nie szuka poklasku
nie unosi się pychą
nie dopuszcza się bezwstydu
nie szuka swego
nie unosi się gniewem
nie pamięta złego
nie cieszy się z niesprawiedliwości
weseli się z prawdy

Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy
we wszystkim pokłada nadzieję
wszystko przetrzyma

Miłość nigdy nie ustaje

wtorek, 16 września 2008

Równi nierówni

(1 Kor 12,12-14.27-31a)
(Łk 7,11-17)
Wtorek XXIV t.zw., rok II
Wspomnienie świętych męczenników Korneliusza, papieża, i Cypriana, biskupa

W dzisiejszym zdemokratyzowanym świecie wokół Kościoła narosło więcej mitów i nieporozumień, niż kiedykolwiek. W gruncie rzeczy brakuje tylko, by ktoś sobie przypomniał historie, jakoby chrześcijanie czcili głowę osła i pili krew niemowląt. Jednym z nieporozumień jest myślenie o Kościele w kategoriach demokratycznych.
Prawdą jest, że wszyscy są w Kościele równi, bo wszyscy są grzesznikami odkupionymi miłosierną łaską Pana. Wszyscy potrzebujemy zbawienia. Ale równi, nie oznacza, że wszyscy jesteśmy tacy sami, że spełniamy takie same zadania, że taką samą ponosimy odpowiedzialność. Jednocześnie owo zróżnicowanie w żaden sposób nie oznacza Orwellowskiego "wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są bardziej równe niż inne.
Różność powołań nie daje nikomu "taryfy ulgowej" w wymaganiach Ewangelii. Jezus z naciskiem przypominał, że "komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie". Ale też ci, którzy o sobie myślą jako o "szarych członkach Kościoła" dobrze by zdawali sobie sprawę, że są jego integralną częścią, i tak naprawdę to oni nadają mu wygląd i jakość.

poniedziałek, 15 września 2008

Bezinteresowna zawiść i gorąca miłość

(Hbr 5,7-9)
(J 19,25-27) lub (Łk 2,33-35)
Wspomnienie NMP Bolesnej (czytania własne)

Jakoś tak dziwnie się dzieje, że dobroć i miłość powodują u niektórych (by nie powiedzieć - u wielu), że na jaw wychodzą ukryte dotąd zamysły serc. Jednych miłość budzi do miłości a dobroć do dobroci. Innych - te same doświadczenia pobudzają do jakiejś przedziwnej bezinteresownej nienawiści. Tak jakby dobroć kłuła w oczy...
Nienawiść wobec dobroci, miłości i sprawiedliwości ma charakter niemal demonicznego odrzucenia śladów obecności Boga. To ona pchnęła arcykapłanów do skazania Jezusa na śmierć, to ona sprawiła, że chrześcijanie byli i są przedmiotem szykan i prześladowań - im bardziej są wierni Ewangelii, tym gorliwiej są niszczeni.
Gdy Jezus umierał na krzyżu, większość zgromadzonych świetnie się bawiła Jego kosztem. Tylko ci, których przywiodła miłość, mieli połamane serca. I zgodnie z proroctwem Symeona - najbardziej cierpiała Jego Mama, bo najbardziej kochała. Bo tak już jest, że miłość pozwala dzielić cierpienie; co więcej - pozwala je wziąć niemal całe na siebie.

niedziela, 14 września 2008

Spojrzenie

(Lb 21,4b-9)
(Flp 2,6-11)
(J 3,13-17)
Święto Podwyższenia Krzyża
(XXIV Niedziela Zwykła, czytania świąteczne)

Tak Bóg umiłował świat... Tak umiłował człowieka... Tylko że człowiek niespecjalnie tą miłością był i jest zainteresowany. Robi swoje, nie zwraca na Niego uwagi, a jednocześnie ma czelność mieć pretensje, że świat wygląda, jak wygląda i ludzie ranią się nieustannie.
Bo my chodzimy swoimi drogami nawet wtedy, gdy wiemy, że to nie są drogi Boże. I nie słuchamy Jego wskazówek. Nieustannie sami pakujemy się w kłopoty i mamy do Niego pretensje. A On zbyt nas kocha i zbyt szanuje, by nas siłą przy sobie zatrzymać, więc pozwala odejść.
Ale pozwala też wrócić. Czeka z otwartymi drzwiami i nie stawia praktycznie żadnych warunków, poza tym jednym, byśmy chcieli wrócić właśnie. Byśmy chcieli z Nim być. Spojrzenie na miedzianego węża na pustyni, żal za grzechy i sakrament pokuty... to są te znaki serca pragnącego powrotu. Gdybyśmy tylko chcieli wrócić. Gdybyśmy chcieli spojrzeć...

sobota, 13 września 2008

Owoce

(1 Kor 10,14-22)
(Łk 6,43-49)
Sobota XXIII t.zw., rok II

Owoców nie widać od razu, zazwyczaj trzeba na nie czekać, niekiedy bardzo długo. I niekiedy temu czekaniu towarzyszy swoista niepewność - czy przypadkiem nie okaże się, że owoc będzie robaczywy, chory, zepsuty. Niewątpliwie, owoc może popsuć się - może zostać popsuty przeze mnie - w każdym momencie procesu dojrzewania.
W gruncie rzeczy będzie dojrzały dopiero, gdy będę przekraczał Bramę Życia. Dopiero wtedy będę mógł powiedzieć, że bieg ukończyłem i wiary dochowałem. Dopiero wtedy okaże się, jakim jestem drzewem...
Choć tak naprawdę, to nie ze mnie mają rodzić się owoce moich czynów. To nie ze mnie mają płynąć życiodajne soki. Bo nie ja jestem źródłem życia. Chrystus jest. A ja, cóż... ja mam być wkorzeniony w Niego, by dobre owoce mego życia były dziełem Jego łaski.