poniedziałek, 1 września 2008

Nie znać niczego innego...

(1 Kor 2,1-5)
(Łk 4,16-30)

Poniedziałek XXII t.zw. rok II
Wspomnienie św. Bronisławy

Nauczanie Chrystusa nie należy dziś do najbardziej popularnych. W gruncie rzeczy nigdy nie było specjalnie lubiane, nawet jeśli je podziwiano. Złamani grzechem ludzie zawsze szukali taryfy ulgowej, sposobu obejścia zbyt trudnych ich zdaniem wymagań, nadmiernego w ich opinii radykalizmu. Ewangelia była zbyt trudna wobec warunków codzienności, ponieważ w niewielkim stopniu dopuszczała kompromisy, by nie powiedzieć, że na poziomie moralnym nie dopuszczała ich wcale.
Nic więc dziwnego, że chrześcijanie byli na cenzurowanym. Nawet pomiędzy swoimi (to znaczy we własnym gronie), ci, którzy Ewangelię traktowali poważnie, mieli kłopoty. Posądzano ich o szaleństwo, o różnego rodzaju nadużycia, a niekiedy i herezje. Naśmiewanie się, szyderstwa ale i bardziej "fizyczne" formy odrzucenia, były niczym innym, jak próbą izolacji i zagłuszenia głosu świadków Prawdy. Czasem ceną wierności była śmierć cywilna, czasem - fizyczna.
Świadek Prawdy zawsze jest niewygodny. Sama jego obecność jest wyrzutem, przypomnieniem kłamstwa, jest głosem sumienia, któremu głos odebrano. Wielu nie potrafi wytrwać wobec ustawicznych ataków, milkną, usuwają się w cień, a czasem nawet rezygnują z wierności. Pozostali płacą wysoką cenę za swoją wierność - ale Ojciec, który widzi w ukryciu, odda im sprawiedliwość w Dniu Sprawiedliwych.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

jestem zagubioną duszyczką i kiedy czytam Księdza rozważania zwłaszcza na dziś, widzę swoje życie, które wygląda na zewnątrz dobrze, a od środka pustka. Jestem chrześcijanką, która szuka wszędzie w dogmatach wiary wytłumaczenia swych słabości i swego postępowania. Trudno się żyje według Dekalogu.