wtorek, 2 września 2008

Człowiek duchowy

(1 Kor 2,10b-16)
(Łk 4,31-37)
Wtorek, XXII t.zw. rok II

Myślę, że bycie człowiekiem duchowym, wedle nomenklatury św. Pawła, jest znacznie bardziej stanem naturalnym, niż bycie człowiekiem cielesnym. Nie żebym uważał cielesność za złą, bo ciało stworzył Pan Bóg, jest darem Jego miłości. Ciało człowieka jest świątynią Ducha Świętego - jest zatem ze swej natury piękne i dobre.
Jednocześnie jednak głębia człowieczeństwa objawia się właśnie w owym napełnieniu Duchem Świętym, w owym przeniknięciu miłością, która wykracza poza cielesność. Właśnie dzięki wniknięciu w poruszenia Ducha Świętego człowiek może poznać prawdę o sobie i odkryć, że jego największym pragnieniem jest doświadczenie bezinteresownej, bezwarunkowej miłości. Jak to pięknie ujął Jan Paweł II w "Redemptor hominis": "Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. I dlatego właśnie Chrystus-Odkupiciel, jak to już zostało powiedziane, 'objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi'" (nr 10).
Być człowiekiem duchowym... to odkryć tę miłość i tak się nią zachwycić, że w zachwycie się za nią idzie, gdziekolwiek prowadzi. I gdy poznaję Boga takim, jakim jest, rodzi się we mnie zaufanie, które pozwala iść za Nim Jego śladami.

Brak komentarzy: