czwartek, 4 września 2008

I niceśmy nie ułowili...

(1 Kor 3,18-23)

(Łk 5,1-11)

Czwartek XXII t.zw. rok II


Szymon Piotr znał rybackie realia doskonale. Wiedział gdzie i kiedy ryba może podejść, gdzie i kiedy warto zarzucić sieci. Znał też gorycz porażki, bo w tym zawodzie bywa, że mimo doświadczenia wraca się z pustymi sieciami. Tak było i tej nocy, kiedy nie złowili nic. Nauczyciel kazał mu zarzuć sieci, bez sensu, jak to "szczur lądowy". I stała się rzecz niemożliwa, bo sieci napełniły się rybami ponad wszelkie wyobrażenie...


Dla Rybaka sytuacja była klarowna. Nauczyciel dokonał rzeczy po ludzku niemożliwej. Bóg przez Niego dokonał rzeczy niemożliwej. Bóg dokonał cudu na jego oczach.


Piotr się przestraszył, bo znał własne grzechy. Wiedział też, że Bóg nienawidzi grzechu, więc i grzesznika nie może darzyć żadnymi względami. Jego prośba, by Jezus odszedł była z jednej strony wyrazem pokory człowieka, który ma pełną świadomość swojej niegodności, ale z drugiej - przejawem lęku przed potężnym gniewem Sprawiedliwego Sędziego.


A Jezus go podniósł z kolan, pokazując, że Bóg - choć grzech odrzuca - grzesznika przygarnia z miłością. I pociągnął go, by tym samym doświadczeniem dzielił się z innymi - że odpowiedzią Boga na grzech jest pełne miłości przebaczenie.

Brak komentarzy: