piątek, 31 października 2008

Bóg przewidzi

(Flp 1,1-11)
(Łk 14,1-6)
Piątek XXX t.zw., rok II

Bóg zaprasza na drogę i czasem się wydaje, że reszta należy do mnie, że teraz ja mam iść, wypełniając powierzone mi zadania. Ale to nie tak. To On ma dopełnić dzieła, które rozpoczął. Rzeczywiście mam iść wyznaczoną drogą, rzeczywiście wypełniać mam powierzone mi zadania. Jednocześnie jednak mam Mu pozwolić działać.
Często zdarza się, że staję wobec pytań bez odpowiedzi, że nie wiem, "jak to będzie"... Jak w gomułkowskiej wizji, staję na brzegu przepaści i słyszę, że mam uczynić wielki krok naprzód. Cała rzecz w tym, że się boję. I dzisiaj słyszę, żebym stawił temu lękowi czoła. Bóg przewidzi rozwiązanie na sytuację bez wyjścia. On dopełni dzieła, które rozpoczął, bylebym tylko Mu nie przeszkadzał własnymi pomysłami.

czwartek, 30 października 2008

Zbroja

(Ef 6,10-20)
(Łk 13,31-35)
Czwartek XXX t.zw., rok II

Ewangelia wyznacza wysokie standardy, nierzadko budząc we mnie poczucie, że nie jestem w stanie ich spełnić. Chrystus wzywa bowiem do miłości nieprzyjaciół, do ustawicznego przebaczania uciążliwym i wrogim bliźnim, do dawania świadectwa Prawdzie, nawet jeśli stawia mnie to w bardzo niewygodnej społecznie sytuacji. Walkę o wierność toczę najpierw sam ze sobą i nie zawsze wygrywam...
Chyba dlatego św. Paweł wzywa, by stawać do tej walki w oparciu o moc łaski, a nie w zaufaniu we własne siły. To wiara ma być zbroją, a nie gruba skóra. To sprawiedliwość ma być pancerzem, a nie podstęp i przemyślność. Bronią ma być Słowo Boga, a nie kłamstwo i manipulacja. I wrogiem ma być demon, a nie mój brat - grzesznik, taki sam biedaczek, jak ja.

środa, 29 października 2008

Odkryć Jego obecność w swojej historii

(Ef 6,1-9)
(Łk 13,22-30)
Środa XXX t.zw., rok II

Słowa św. Pawła skierowane do niewolników i ich właścicieli niektórzy by mogli zinterpretować jako formę akceptacji niewolnictwa, ale nic bardziej mylnego. Apostoł tylko stara się uzmysłowić swoim adresatom, że Chrystus jest obecny w ich historii życia, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znaleźli. I w tych warunkach, w jakich są, wzywa ich do otwarcia się na działanie łaski i podążanie za Panem. Wiara ma być nie tylko czynnikiem motywującym, ale fundamentem całego życia, które zmierza ku wieczności, gdzie nie ma ani niewolnictwa, ani panowania nad kimkolwiek. Chrześcijanin już tu ma poddać swoje decyzje władztwu Boga, nie tyle jednak przez tworzenie struktur prawnych, co przez postawę ustawicznego nawrócenia, którego owocem są czyny sprawiedliwości.
Swoją drogą, to straszne usłyszeć od Pana "Odejdźcie! Nie wiem skąd jesteście! Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!" Oby mnie to nie spotkało. Oby nikogo z nas to nie spotkało. Tylko jak wypełnić życie czynami sprawiedliwości, gdy serce jest połamane grzechem? Cała nadzieja w miłosiernej łasce Chrystusa.

wtorek, 28 października 2008

Na swoim miejscu

(Ef 2,19-22)
(Łk 6,12-19)
Święto św. Szymona i Judy Tadeusza, Apostołów (czytania własne)

Niezwykłe wybranie zwykłych ludzi. Czterech prostych rybaków (subtelnych jak ciosane siekierą drewno), celnik (zdrajca i kolaborant), nierozgarnięty Filip i pełen uprzedzeń Bartłomiej, niedowiarek Tomasz i zdrajca Judasz... I dzisiejszych dwóch patronów: rebeliant Szymon i człowiek znikąd - Juda, któremu nadano drugie imię Tadeusz i uznano, że jest patronem spraw beznadziejnych... Patrząc na nich wszystkich trudno było być pod wrażeniem, przynajmniej wrażeniem pozytywnym.
A jednak, Bóg dokonał w niemal wszystkich cudu przemiany i przez nich objawił się światu. Jeden Judasz wybrał swoją drogę i mimo żalu nie znalazł w sobie miejsca na nawrócenie a jedynie czarną rozpacz. Pozostali nie byli dużo lepsi, bo wszyscy uciekli, a w chwili próby Piotr się Pana nawet zaparł. I na tym rewelacyjnym fundamencie zbudował Chrystus swój Kościół.
Kiedyś w czasie jakiegoś kazania ksiądz w zapale wykrzyczał, że w Kościele nie ma miejsca dla grzeszników. Biedaczek, nie zauważył, że Kościół jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie grzesznik jest na swoim miejscu - kochany bezwarunkową miłością, opatrywany z ran zadanych przez siebie i innych, obmywany łaską, uzdrawiany ku życiu wiecznemu!

poniedziałek, 27 października 2008

Bądźcie dla siebie dobrzy

(Ef 4,32-5,8)
(Łk 13,10-17)
Poniedziałek XXX t.zw., rok II

Kiedy mowa jest o wzorcach moralności chrześcijańskiej, ludzie szybko przeskakują do detali, szczegółów, koncentrując się na drobiazgach, które mają być znakami wiary lub jej braku. Dzisiejsze lektury sprowadzają wszystko do spraw najprostszych: do zwykłej ludzkiej dobroci, cichej życzliwości, pełnego miłości pochylenia się nad tymi, którzy złamani są cierpieniem.
Miłość pokazuje się w małych, zwykłych rzeczach, w małych gestach, cichych słowach, delikatnych uśmiechach... Nie są jej potrzebne wielkie deklaracje ani oświadczenia. Miłości potrzebne jest serce. Ukrzyżowane. I przebite.

I zmartwychwstałe...

niedziela, 26 października 2008

Ukazać oblicze miłości

(Wj 22, 20-26)
(1 Tes 1,5c-10)
(Mt 22,34-40)
XXX Niedziela Zwykła, rok A

Święty Paweł w czytanym dzisiaj fragmencie pierwszego Listu do Tesaloniczan mówi, że wiara prawdziwych uczniów Pana sama daje się poznać. Jest obecna w ich czynach. Nie są potrzebne wyjaśnienia, nie potrzeba słów – życie uczniów Chrystusa odsłania prawdziwe oblicze Boga: Boga zatroskanego o człowieka, Boga, który się nad człowiekiem – zwłaszcza słabym i grzesznym – schyla. To Bóg, który nie sądzi nikogo i który na siebie bierze ciężary innych. Takiego Boga objawił Chrystus, o takim Bogu świadczyli Jego uczniowie. Zdarza się jednak czasem, że ludzie, wśród których żyję, nie widzą w moim życiu tych znaków Jego obecności, nie widzą Boga kochającego ich aż po krzyż. W takiej sytuacji muszę zadać sobie pytanie: czyją twarz odsłania przed nimi moje życie, o kim świadczą moje czyny, na kim się w życiu opieram.
Moja miłość zbyt jest połamana, zbyt chora, by wypełnić moje życie czynami z miłości zrodzonymi. A przecież to właśnie czyny miłości są znakami przynależności do ludu Przymierza. Jestem zmęczony życiem, w którym za słowami nie stoi prawda, a za ofertą pomocy nie idzie miłość. Mam dosyć ludzi, którzy jeśli dzielą, to tylko cudze dobra. Sam także nie chcę być ofiarą „życzliwości”, która – gdy sam potrzebuję rozpaczliwie pomocy – tylko upokorzy i poniży. Chcę być kochany miłością, która nie wyrządza zła bliźniemu, nie poniża i nie upokarza. Czyż jednak nie jest tak, że każdy, choćby sam najbardziej potrzebował wsparcia, sam jest wezwany, by innych miłością obdarzyć? Wezwanie do miłości wiernej i do końca skierowane jest nie tylko do „innych”. Przeciwnie – oto właśnie nasze życie ma zapłonąć blaskiem obecności Boga, by świat poznał i uwierzył, że „jest miłość na tym świecie”. Nikt tego za mnie nie zrobi. Bo to ja jestem członkiem Ludu Przymierza. I tylko my, ludzie Przymierza, mamy ten Dar, któremu na imię Jestem.

sobota, 25 października 2008

Według miary daru Chrystusowego

(Ef 4,7-16)
(Łk 13,1-9)
Sobota XXIX t.zw., rok II

Niemal codziennie doświadczam, jak przeobfitą jest miara daru Chrystusowego - daru miłości, pokoju, wolności. Jeśli tylko pozwalam Mu działać w moim życiu, jeśli tylko poddaję się Jego prowadzeniu, na każdym kroku widzę znaki Jego obecności. Ilekroć wydaje mi się, że jestem na granicy wytrzymałości, że nie dam rady - On przynosi pokój. Otrzymuję to, czego potrzebuję, wtedy, gdy potrzebuję, i tyle, ile potrzebuję.
Ciekawe, że gdy jestem w potrzebie, zawsze podsyła kogoś, by mi pomógł. Wszystko ma przygotowane, wszystko zaplanowane... Jest tylko jeden warunek - bym dał Mu się prowadzić rezygnując z własnych pomysłów i ścieżek.

piątek, 24 października 2008

Powołani do jednej nadziei

(Ef 4,1-6)
(Łk 12,54-59)
Piątek XXIX t.zw., rok II

Św. Paweł mówi, by znosić siebie nawzajem w pokorze, cichości, z cierpliwością... To niełatwe, zwłaszcza, gdy człowiek obok mnie jest uciążliwy i męczący. Ale miłość nigdy nie jest łatwą drogą. Zawsze stawia wymagania. Jednocześnie jednak dodaje sił, by przyjąć owego męczącego sąsiada bez osądzania i agresji, by dać mu miejsce na przemianę, by pomóc mu odnaleźć nadzieję.
W Chrystusie możliwe jest pojednanie pomiędzy najbardziej nawet zwaśnionymi stronami. On przecież wezwał nas do jednej nadziei - nadziei życia wiecznego. To prawda, że każdy ma własną, przez Niego wyznaczoną drogę, ale ostatecznie powołanie jest jedno: do pełni życia w Nim. I na miarę tego powołania mamy żyć.

czwartek, 23 października 2008

Magis amica

(Ef 3,14-21)
(Łk 12,49-53)
Czwartek XXIX t.zw., rok II

"Amicus Plato, amicus Socrates, sed magis amica Veritas" ("Przyjacielem jest Platon, przyjacielem Sokrates, ale większą przyjaciółką jest prawda") - mówi starożytne przysłowie. Niejeden się na jego dźwięk obraził. Niejedna przyjaźń została wystawiona na ciężką próbę, gdy padły słowa twarde, wymagające...
Bo tak już jest, że prawda nie zna kompromisów. Dzieli ludzi na tych, którzy za nią idą i na tych, którzy się jej sprzeciwiają. Dzieli, w dramatyczny sposób odsłaniając skutki złamania sumień.
Powiedziana bez miłości - zabija, jak cios nożem w serce. Wypowiedziana z miłością - mimo całej stanowczości, choć może zranić, jednocześnie budzi do nowego życia. Cały problem w tym, że Prawdzie trzeba uwierzyć. Trzeba jej zawierzyć, za nią podążyć, a to nierzadko jest bardzo trudne.

środa, 22 października 2008

Czas i miejsce

(Ef 3,2-12)
(Łk 12,39-48)
Środa XXIX t.zw., rok II

Ideały demokratyczne (a raczej hasła rewolucji francuskiej: wolność, równość, braterstwo) tak ludziom weszły w głowy, że starają się wpisać w nie Pana Boga. Zarzucają Mu niesprawiedliwość, bo jednym udziela takich darów, a drugim innych. Każdego prowadzi jego własną drogą, wedle własnej woli dobierając czas, miejsce i sposób, w jaki objawiać będzie swoją miłość.
Nie rozumieją też, że Bóg może mówić o swojej miłości do grzeszników. Traktują orędzie zbawienia jako coś, na co można (i trzeba) zasłużyć. W głowie im się nie mieści, że Jego posłańcem, co więcej - Jego Apostołem - mogą być nawróceni morderca czy prostytutka. Bo wśród ludzi ktoś raz "umoczony" jest przegrany na zawsze i u wszystkich. Nie wierzymy w nawrócenie - ani innych, ani samych siebie. Więc życie toczy się swoimi grzesznymi koleinami...

Dlaczego Bóg wybiera ludzi ze skażoną grzechem historią - nie wiem. Może Go kiedyś zapytam. Może zapytam Go również, dlaczego tak a nie inaczej poprowadził moje życie. Może Go zapytam, gdy Go spotkam twarzą w twarz, gdy będę mijał Bramę Życia. Może Go zapytam, jeśli nie będę miał wówczas ciekawszych tematów do rozmów. I wówczas, jeśli zechce, może mi odpowie. Tylko, że wtedy nie będzie to już chyba miało większego znaczenia...

wtorek, 21 października 2008

Zburzył mur wrogości

(Ef 2,12-22)
(Łk 12,35-38)
Wtorek XXIX t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Jakuba Strzemię

Ludzie zaczynają walczyć, gdy strach przed stratą nie daje się już opanować. Nie ma większego znaczenia, cóż takiego boją się utracić - ważne jest tylko, że nie potrafią zaakceptować takiej sytuacji. Dlatego niektórzy walczyli o honor, a inni o pieniądze. Jeszcze inni o wpływy, władzę, kobiety (lub mężczyzn), zasoby...
Będąc "nikczemnego" wzrostu Wołodyjowski wspominał rady ojca - jak się nie będą ciebie bali, to cię nie będą szanowali. Ludzie tak właśnie myślą i szukają sposobów, by uzyskać dominację nad innymi.
Chrystus prowadzi inaczej. Wyzwala od lęku, wprowadza pokój oparty na wzajemnym zaufaniu - zaufaniu nie tyle w dobrą wolę drugiego człowieka, co zaufaniu w Bożą miłość i opatrzność. Człowiek, który swoje życie opiera na Bogu, nie boi się utraty czegokolwiek - poza Bogiem właśnie. Umie cierpieć biedę, umie i obfitować. I umie być wdzięczny za każdy z otrzymanych darów do tego stopnia, że ze swego niedostatku ustawicznie dzieli się z wszystkimi wokoło.

poniedziałek, 20 października 2008

Stało się (medytacja II)

(Ef 2,1-10)
(Łk 12,13-21)
Poniedziałek XXIX t.zw., rok II
Nikt chyba nie lubi usłyszeć, że zawalił, że jest winny, że zasługuje na karę... Nic fajnego nie ma w byciu porównanym do trupa czy demona. Z drugiej strony, trudno się dziwić św. Pawłowi, że nazywa rzeczywistość tak, jak nazywa. Jak to mówią: "jaki koń jest - każdy widzi".
Ten czarny obraz ludzkiej kondycji naznaczony jest jednak blaskiem z Wysoka, bo odpowiedzią Boga na ludzką niewierność jest miłosierdzie. Ludzie nie rozumieją miłosierdzia, biorą je za słabość, czy naiwność.
Miłosierdzie tymczasem jest najpierw potwierdzeniem winy, potwierdzeniem wyrządzonej krzywdy i złamanej przesięgi wierności. Dopiero na tym fundamencie buduje nowy dom przebaczenia i wezwania do podjęcia drogi na nowo.
Miłosierdzie nigdy nie powie: "Nie przejmuj się, nic się nie stało!" Stało się, dlatego przebaczenie jest potrzebne. Stało się, dlatego przebaczenie ma tak wysoką cenę. Stało się, dlatego towarzyszy mu nadzieja, że podobna historia nigdy więcej się już nie powtórzy. Jak bardzo trzeba kochać, by wykrzesać w sercu iskrę prawdziwego miłosierdzia...

Należy mi się

(Ef 2,1-10)
(Łk 12,13-21)
Poniedziałek XXIX t.zw., rok II

Bogacz wypracował sobie swój majątek i w gruncie rzeczy nie ma się co mu dziwić, że chce odpocząć na uczciwej, ciężko wypracowanej emeryturze. Poszkodowany przez brata człowiek, też nie chciał niczego złego, gdy domagał się sprawiedliwości.
Rzecz w tym, że Jezus chce, bym wyszedł poza myślenie w kategoriach wąsko rozumianej sprawiedliwości - tego, do czego mam prawo, tego, co mi się należy. On chce większej sprawiedliwości, której kluczem jest miłosierdzie i płynące z niego przebaczenie.
Jest takie miejsce, gdzie każdy dostaje to, co mu się należy, bo - jak to ujął Apostoł - jesteśmy pokoleniem z natury zasługującym na gniew. To miejsce nazywa się piekłem. Ale ani Jezus nie chce, bym się tam znalazł, ani ja do tego szczególnie nie pałam. Wolę bez żadnej mojej zasługi doświadczać bogactwa Jego łaski, niż by dał mi to, co mi się należy. Ostatecznie to Jego łaska udziela zasług, a nie, że jest udzielana w nagrodę za zasługi...

niedziela, 19 października 2008

Obraz i napis

(Iz 45,1.4-6)
(1 Tes 1,1-5b)
(Mt 22,15-21)
XXIX Niedziela Zwykła, rok A

Jakkolwiek by to śmiesznie brzmiało, wymowa dzisiejszej Ewangelii jest jednoznaczna: jestem ikoną Boga! Noszę w sobie Jego obraz i napis, a On chce, bym do Niego należał! On chce! Jemu zależy! Nie ma co ukrywać, że mnie nie zawsze zależy tak bardzo, jak Jemu... To niezwykłe naznaczenie Jego obrazem trudno mi niekiedy dostrzec. Nie raz już się zdarzało, że pamięć o własnych grzechach i słabościach mocniej przebijały się na wierzch, niż radość z Miłości, która chce się sobą ze mną dzielić.
Rację mieli przewrotni rozmówcy Pana. On jest prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie naucza. Ale przy całej bezkompromisowości, to nie jest tak, że Mu na nikim nie zależy, że z nikim się nie liczy. Nikt nie ma u Niego taryfy ulgowej (jeśli to miałoby oznaczać "oglądanie się na osobę ludzką"), bo tam, gdzie jest prawdziwa miłość, nie ma rzeczy małych i nie ma miejsca na ulgową taryfę. W miłości nie ma rzeczy mało ważnych. Na szczęście...

sobota, 18 października 2008

Nikt przy mnie nie stanął

(2Tm 4,9-17a)
(Łk 10,1-9)
Święto św. Łukasza Ewangelisty (czytania własne)

Osobisty list Apostoła... Smutny list. Bez wyrzutów wobec kogokolwiek, bez osądzania (Paweł pozostawia sprawiedliwość w rękach Boga), ale jednak ze smutkiem wyznaje, że pozostał sam. Wie, że jedni musieli udać się w misji ewangelizacyjnej do potrzebujących wsparcia Kościołów, a inni po prostu nie znaleźli w sobie siły, by trwać w niepewności przy nim. Samotność ma swój ciężar. Boli, czasem wyjątkowo dotkliwie...
W samotności Apostoł doświadcza ogromnego wsparcia ze strony Chrystusa i mówi o tym wprost. Jednocześnie jednak prosi przyjaciela - przyjdź. Nie widzi sprzeczności pomiędzy wsparciem ze strony Pana, a bliskością przyjaznego człowieka - w nim również dostrzega miłosną dłoń Zbawiciela.
Jak zatem być przy tych, którzy są osamotnieni, by nie przesłonić im Boga? Jak wesprzeć ich, by nie zamknąć ich na działanie łaski? Jak być dla nich aniołem Najwyższego bez uzurpowania sobie Jego miejsca? Jest chyba tylko jedna droga - samemu przylgnąć do Chrystusa w ciszy, uniżeniu, samotności.

piątek, 17 października 2008

Złożyć nadzieję w Chrystusie

(Ef 1,11-14)
(Łk 12,1-7)
Piątek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie męczeństwa św. Ignacego Antiocheńskiego

Czy rzeczywiście moją nadzieję złożyłem w Chrystusie? Dzisiejsze pierwsze czytanie każe mi zatrzymać się i zrobić solidny rachunek sumienia. Bo zadeklarować wiarę w Chrystusa jest łatwo, ale oprzeć na Nim całe życie, zawierzyć Mu każdy dzień, każdą chwilę (nade wszystko te najtrudniejsze momenty, gdy wszystko się wali) - to nie jest łatwo.
Chrystus mówi, że jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli, że każdy włos na głowie jest policzony... Ale zawierzyć tej Ukrzyżowanej Miłości, gdy strach zagląda w oczy i zaciemnia osąd, jest naprawdę trudno. Łatwiej uwierzyć w strach, choć głowa wie, że nie jest on dobrym doradcą. Łatwiej ugiąć się przed lękiem, choć rozum podpowiada, że rozsądniej będzie trwać z podniesionym czołem. Tak to już jest, że łatwiej nas zastraszyć, niż zachęcić. Dobrze, że już parę razy się nie poddałem temu doradcy od siedmiu boleści i zostałem przy Chrystusie - jest się teraz do czego odwołać. Ale zmaganie zawsze jest trudem, nawet gdy się ma w pamięci doświadczenie Bożej miłości...

czwartek, 16 października 2008

Pasterz

(Ef 1,1-10)
(Łk 11,47-54)
Czwartek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Jadwigi Śląskiej

Pasterz ma nie tyle wskazywać drogę, co prowadzić powierzonych sobie ludzi. Ma iść przed nimi, doświadczając trudów i boleści, które są ich udziałem - czasem przez łączność duchową, czasem przez fizyczne przeżywanie tego, co jest ich udziałem. Wcale niekoniecznie oznacza to, że trzeba pokłócić się i rozstać z żoną lub uzależnić się od narkotyków, by móc towarzyszyć w problemach tym, którzy zaplątali się w życiu.
Prowadzenie ludzi oznacza też przyjęcie na siebie ataków wymierzonych we wspólnotę. Oznacza zgodę na cierpienie. W pasterzowaniu - przy całej odpowiedzialności, jaką się bierze za powierzonych sobie ludzi - nie ma miejsca na władzę rozumianą jako bycie ponad ludźmi. Jeżeli już o jakiejś władzy można mówić, to tylko o władzy służby, w której się nieustannie nosi innych - zwłaszcza tych najsłabszych i najbardziej bezradnych.

Bogactwo łaski (medytacja II)

(Ef 1,1-10)
(Łk 11,47-54)
Czwartek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Jadwigi Śląskiej

Tak sobie myślę, że wiele łask, które Bóg wylał na mnie w ciągu ponad 40 lat życia, przeszło zupełnie niezauważonych, zostało zignorowanych, zmarnowanych. Czasem przez nieuwagę, a czasem z lenistwa (choć mam nadzieję, że nie ze złej woli) dary Boże pozostały niepodjęte. I po wiele razy zdarzało się, że nie dostrzegałem, że są darem z bogactwa skarbca Jego łaski. Nie widziałem, że to są cenne dary.
Ale w sumie trudno się dziwić. Bo jak dostrzec bogactwo krzyża, cierpienia, w sytuacji, gdy świat naokoło powtarza, że sens jest tylko wtedy, gdy jest ładnie, miło, łatwo i przyjemnie? Dobrze, że Pan Bóg jest taki uparty... Że nie cofa swojej ręki, nie przestaje udzielać łaski swej miłości, i nawet wtedy gdy Miłość nie jest kochana - On kocha.

środa, 15 października 2008

Owoce ducha

(Ga 5,18-25)
(Łk 11,42-46)
Środa XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie św. Teresy z Avila

Katalog grzechów w przedziwnym kontraście z owocami działania Ducha Świętego pokazuje, jak potężna jest łaska Boga, gdy człowiek pozwoli jej działać. Bo przez grzech złamani jesteśmy wszyscy. Każdy z nas jest zdolny do popełniania najgorszych okropieństw i grzechów. A jednak, dotknięci łaską z wysoka - o ile ją przyjmiemy w pełnym zaufaniu i damy się jej poprowadzić - wchodzimy w rzeczywistość nie z tego świata, w świętość samego Boga.
Życia w obecności Boga nie można jednak mylić z byciem Jego "funkcjonariuszem". Sam fakt pozostawania w służbie Kościoła niczego nie przesądza. Gorliwe wypełnianie Bożego prawa nie oznacza bowiem automatycznie gorącej miłości do Niego i całkowitego posłuszeństwa łasce. Niestety...

wtorek, 14 października 2008

Dar wolności

(Ga 5,1-6)
(Łk 11,37-41)
Wtorek XXVIII t.zw., rok II

Każda spowiedź jest obdarowaniem łaską wolności od grzechu, jest darem wyzwolenia od przymusu grzechu. Oto wyzwalająca moc miłości! Problem w tym, że w ową przemożną moc miłości z rzadka wierzymy. Wracamy w stare, grzeszne koleiny, bezradni we własnej słabości - na własne życzenie cierpiąc niemożność nawrócenia.
Przyjęcie tej miłości rodzi cud nawrócenia - otwarcie się na Boga przynosi doświadczenie pokoju, jakiego świat nie zna i znać nie może. Zanurzenie w tę miłość pozwala spojrzeć na drugiego człowieka z zachwytem i miłością. Pozwala patrzeć na grzesznika spojrzeniem czystym i wolnym od sądów - dla człowieka, którego spojrzenie zostało oczyszczone, każdy człowiek jest czysty, nawet jeśli jego czyny są brudne i złe. I tak miłość przyjęta pozwala dać szansę drugiemu, by zakosztował miłości Boga.

poniedziałek, 13 października 2008

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus

(Ga 4,22-24.26-27.31-5.1)
(Łk 11,29-32
Poniedziałek XXVIII t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Honorata Koźmińskiego

Bóg udziela daru wolności, by człowiek,bym ja mógł być rzeczywiście szczęśliwy. Bym wybierał dobro nie z przymusu, ale z miłości. Bym odrzucał zło nie ze strachu, ale z własnego wyboru. To niezwykłe, jak wielkim trudem jest wolność. Za każdym razem towarzyszy wyborowi zmaganie, pokusa, słabość a niekiedy zwykłe przyzwyczajenie do bylejakości.
Wysoką cenę zapłacił Pan za moje wyzwolenie. Oddał mi swoje własne życie, by moje posłuszeństwo Bożemu prawu nie było posłuszeństwem niewolnika, ale przyjaciela, który czyni wszystko, by okazać się godnym zaufania ze strony Mistrza.

niedziela, 12 października 2008

Przyjąć weselny strój

(Iz 25,6-10a)
(Flp 4,12-14,19-20)
(Mt 22,1-14)
XXVIII Niedziela Zwykła, rok A

Podobno był taki zwyczaj w krajach Wschodu, że każdy wchodzący na ucztę weselną u króla czy bogacza otrzymywał w darze szatę weselną. Zapewne zarówno po to, by się jeszcze bardziej cieszył świętem zaślubin, ale też, by wyglądał odpowiednio dostojnie i uroczyście. Jeśli to prawda, to obecność kogoś ubranego w zwykłe odzienie było wyjątkową bezczelnością - znakiem wzgardy darem i pogardy dla ceremonii zaślubin.
Św. Paweł pisze, że umie być sytym i umie głód cierpieć. Z całą pewnością, bo pociągnięty przez Chrystusa nauczył się dawać ze swego niedostatku, ale i przyjmować z wdzięcznością zaoferowane wsparcie. Miłość otwiera bowiem serce nie tylko na bliźniego, by go wspomóc, ale by przyjąć to, co ów bliźni zaoferuje w pokorze serca i bez wymawiania.
Dziś mało kto umie dar przyjąć. Miast przyjmować, bierzemy jak swoje, jak należne nam homagium. Szkoda, bo nie mamy szans wówczas dostrzec, jak wiele miłości jest u źródła zaoferowanego nam daru. Nie widząc zaś, nie możemy docenić i uszanować. I może się któregoś dnia okazać, że wzgardzimy darem, nie wiedząc, że to strój weselny...

sobota, 11 października 2008

Błogosławione łono

(Ga 3,22-29)
(Łk 11,27-28)
Sobota XXVII t.zw., rok II

W czym jest wielkość człowieka - w wezwaniu, które otrzymał, czy w odpowiedzi, której udzielił? Maryja otrzymała powołanie jedyne w swoim rodzaju i okrzyk "Błogosławione łono, które Cię nosiło..." był tego czytelnym wyrazem. A jednak... Jej wielkość, wedle słów samego Pana jest nie w fakcie bycia wybraną, ale w posłuszeństwie otrzymanej łasce.
Do dziś ludzie podziwiają Maryję i świętych, jacy to oni byli wspaniali... Podziwiają, ale nie naśladują. Nie uczymy się z ich sposobu odpowiadania Bogu "tak" na każde wezwanie. A przecież "błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je".

piątek, 10 października 2008

Demony

(Ga 3,7-14)
(Łk 11,15-26)
Piątek XXVII t.zw., rok II

Ludzie niewiele sobie robią z biblijnych opowieści o demonach. Co więcej, zafascynowani złem bawią się strachem z obecności i aktywności złych duchów, jednocześnie nie traktując ich zbyt serio. To błąd, który może drogo kosztować.
Demonom nie przeszkadza, że ktoś nie wierzy w ich istnienie. Inteligentne i pokrętne w swej przemyślności istoty wykorzystają każdą ludzką słabość, by odciągnąć człowieka od Boga dla samej satysfakcji, że ten, który z miłości i dla miłości został stworzony, nigdy tej miłości nie zazna. To jest właśnie prawdziwe oblicze piekła.
Dlatego Jezus z takim smutkiem mówi: "kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie". Tak naprawdę mówi o dramacie zamknięcia się człowieka na miłość. Bo kto nie kocha tutaj, także w wieczności nie pozna miłości i nie będzie jej uczestnikiem - nie dlatego, jakoby Bóg go odrzucił, ale dlatego, że sam się uniezdolnił, by kochać.

czwartek, 9 października 2008

Doświadczenie wiary

(Ga 3,1-5)
(Łk 11,5-13)
Czwartek XXVII t.zw., rok II
Wspomnienie bł. Wincentego Kadłubka, biskupa

Łatwo jest ulec pokusie sprawdzania własnej prawości przez odniesienie do różnego rodzaju norm i przepisów, z Bożym prawem włącznie. W tym ostatnim wypadku, ostatecznym skutkiem może być w moim przekonaniu tylko frustracja, gdyż wypełnienie Prawa jest poza zasięgiem możliwości człowieka. Zresztą, istotą Bożego Prawa jest miłość, a tę w ramy konkretnych zapisów prawnych ująć wyjątkowo trudno.
Centrum życia chrześcijańskiego jest doświadczenie obecności Boga w życiu grzesznika, obecności przebaczającej i umacniającej w trudzie wzrostu. Najważniejszym zatem jest wejście w żywą relację z Bogiem, w nieustanny dialog pomiędzy miłującym Stwórcą i Zbawicielem, a potrzebującym zbawienia człowiekiem. Jest to doświadczenie pełnej miłosierdzia odpowiedzi na wołanie z dna cienistej doliny mroku. Z tego doświadczenia płynąć dopiero mają uczynki, które w sensie zewnętrznym są wypełnieniem Prawa.

środa, 8 października 2008

Lęk

(Ga 2,1-2.7-14)
(Łk 11,1-4)
Środa XXVII t.zw., rok II

Piotr przestraszył się (nie pierwszy raz przecież) reakcji ze strony chrześcijan pochodzenia żydowskiego. Przestraszywszy się, pozwolił, by lęk zaczął kierować jego postępowaniem. Nic dziwnego, że go Paweł upomniał. Może szkoda, że nie zrobił tego najpierw w cztery oczy, jak radził Pan, ale cóż - każdemu może zdarzyć się potknięcie.
Lęk jest złym doradcą. Kiedy ogarnia człowieka, odbiera zdolność dostrzegania szerszego kontekstu, bliższych i dalszych konsekwencji, logicznego myślenia. Strach budzi w człowieku dwie narzucające się (a jednocześnie nakręcające go) myśli: pierwszą koncentrującą myśl na niepewności przyszłości, i drugą - roztaczającą przed nim najczarniejsze możliwe wizje.
Biada człowiekowi, który się podda temu doradcy. Jest niemal pewne, że zrobi coś jeśli nie złego, to głupiego. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest stawić mu czoła i kontynuować drogę w oparciu o to światło, które nim kierowało, zanim nastała ciemność.

wtorek, 7 października 2008

Gorliwość

(Ga 1,13-24)
(Łk 10,38-42)
Wtorek XXVII t.zw., rok II
Wspomnienie Najśw. Maryi Panny Różańcowej (czytania z dnia)

Pewien mój kolega z liceum zwykł był powtarzać, że "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Coś w tym niewątpliwie jest. Mam dziwne wrażenie, że św. Paweł miał podobne doświadczenie, choć zapewne nie odnosił swojej gorliwości do faszyzmu z wiadomych powodów. Dostrzegł jednak, że gorliwość była niejako zawieszona w próżni, bo on gdzieś zagubił żywą relację z Bogiem. Wypełnienie Bożego skądinąd prawa okazało się dalece niewystarczające i zapał w zachowaniu tradycji wyprowadził go na manowce.
Pozostał jednak gorliwy faryzeusz człowiekiem wewnętrznie prawym, więc kiedy go Pan Jezus zrzucił z konia, najpierw oślepił, a potem oświecił, natychmiast podjął działalność ewangelizacyjną. Nadal działał niezwykle gorliwie, ale jednocześnie z niezwykłą otwartością na inaczej myślących. Już nie rzucał się na nich z mieczem, a jeżeli już, to tylko z mieczem Bożego Słowa. I tak z nadgorliwca stał się nadzwyczaj gorliwym apostołem. Niby podobne, a przecież tak bardzo różne postawy...

poniedziałek, 6 października 2008

Granice kompetencji

(Ga 1,6-12)
(Łk 10,25-37)
Poniedziałek XXVI t.zw., rok II

Raz po raz dają się słyszeć głosy, że Kościół powinien zrewidować swoje nauczanie w kwestii aborcji, antykoncepcji, rozwodów, eutanazji, że do tych związanych z bioetyką się ograniczę. Powtarza się, że czasy się zmieniły, że zmienili się ludzie, zmieniło się ich myślenie i że trzeba wyjść tym zmianom naprzeciw. Z tym akurat to się zgadzam - zachodzącym zmianom trzeba wyjść naprzeciw, choć - jak mniemam - rozumiem to "wyjście" nieco odmiennie.
Nowe czasy charakteryzuje katastrofalne zagubienie własnej tożsamości - osobowej, religijnej, społecznej - więc wyjście naprzeciw musi charakteryzować się szczególną wiernością prawdzie o ludzkiej naturze, wiernością prawdzie o człowieku. Jan Paweł II prosił społeczność akademicką KUL: "Uniwersytecie, służ Prawdzie!"
Prawdy się nie kreuje - ją się odkrywa. Jeśli opisuje się swoje odkrycia uczcie, to nie można opisów potem zmieniać, a co najwyżej udoskonalać, uzupełniać. Kościół nie może - służąc prawdzie - zmieniać jej. To nie leży w jego kompetencjach. Na szczęście...

niedziela, 5 października 2008

Bóg przewidzi

(Iz 5,1-7)
(Flp 4,6-9)
(Mt 21,33-43)
XXVII Niedziela Zwykła, rok A

Czego ludzie chcą od życia? Zdrowia, sukcesu, pieniędzy, fajnej rodziny (już nie zawsze) - w gruncie rzeczy jest to ideał niewiele różniący się od tego, jaki panował za czasów Chrystusa. Zmieniły się nieco standardy, zmieniło się tempo życia, ale kierunek jako taki pozostał ten sam.
Św. Paweł wzywa Filipian, by dostrzegli, że wszystko, czego potrzebują do dobrego, owocnego i szczęśliwego życia jest im zapewnione od Boga. Bóg rzeczywiście pochyla się bowiem nad człowiekiem, i prowadzi go, o ile tylko ten daje się poprowadzić. Smutno w tym kontekście brzmią słowa dzisiejszej pierwszej lektury, w której Bóg pyta, co jeszcze mógł uczynić, by człowiek żył na miarę swego człowieczeństwa. Dramatyzm sytuacji podkreślają jeszcze bardziej słowa Chrystusa do arcykapłanó i uczonych w prawie: "Królestwo Boże będzie wam zabrane i dane narodowi, który wyda jego owoce".
Bóg rzeczywiście zapewnia opiekę nade mną. Mieć do Niego pretensje, że nie dość dobrze sie o mnie troszczy, zdaje się przypominać przeklinającego świat kierowcę, który stoi na autostradzie w unieruchomionym z braku paliwa samochodzie, bo mu się nie chciało zjechać na tankowanie...

sobota, 4 października 2008

Światło w ciemności

(Hi 42,1-3.5-6.12-17)
(Łk 10,17-24)
Wspomnienie św. Franciszka z Asyżu

Wyznanie Hioba jest przejmujące: "Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele". Przecież on miał głębokie doświadczenie obecności Boga w swoim życiu, zarówno w czasie pomyślności, jak i w cierpieniu. A jednak, gdzieś na dnie nędzy i odrzucenia odkrywa Obecność, wobec Której przekonanie o własnej sprawiedliwości i zawierzenie Bogu okazują się być jedynie niepewnym, zamglonym "gdybaniem". Odkrycie Boga, który jest blisko człowieka, który rzeczywiście mu towarzyszy, otwiera przed cierpiącym Hiobem zupełnie nowy świat. Hiob poddaje się Bogu całkowicie, pozostawiając za sobą tak swoja mądrość, przemyślność, jak i pomysły na temat Bożych dróg. Woli milczeć i słuchać, niż pobożnym gadaniem zagłuszyć Słowo.

piątek, 3 października 2008

Zobaczy ć znaki

(Hi 38,1.12-21;40,3-5)
(Łk 10,13-16)
Piątek XXVI t.zw., rok II

Nie pomogła obecność Jezusa w miastach Judy, nie wystarczyło głębokich kazań, niezwykłych cudów - po wskrzeszenia włącznie. Zresztą, nawet zmartwychwstanie samego Chrystusa niewiele w tym nastawieniu zmieniło. O nieszczęśliwi ludzie, którzy patrząc nie widzą, słuchając nie słyszą, którzy będąc w centrum wydarzeń niczego nie dostrzegają. Nieszczęśliwi, którzy zbyt są zapatrzeni w koniec własnego nosa, by zauważyć dłoń Boga. Nieszczęśliwi, którzy wszystko sobie zawdzięczają... Nieszczęśliwi - ich brak szczęścia też będzie ich zasługą. Tak dopełni się dramat ludzi, którzy byli zbyt zajęci sobą, by przyjąć zbawienie.

czwartek, 2 października 2008

Być jak dziecko

(Wj 23,20-23)
(Mt 18,1-5.10)
Wspomnienie Św. Aniołów Stróżów (czytania własne)

Kiedy Jezus stawia dziecko jako przykład dla Apostołów, nie chodzi Mu o to, by Jego uczniowie byli uładzeni i niedojrzali (jak dzieci, które mają być widziane a nie słyszane), ale by z taką jednoznacznością przyjmowali Słowo Ojca, z jaką dziecko przyjmuje słowa swoich rodziców. Dla dziecka świat jest czarno-biały. Podział na dobro i zło wolny jest od szarych niejasności. Także relacje naznaczone są podobnym kontrastem: są rodzice, bliscy, i wszyscy pozostali. I słucha się rodziców, a od innych się ucieka.
Problem w tym, że nam bardziej odpowiadają niejednoznaczności mnogich odcieni szarości, niż klarowność przekazu Ewangelicznego. Rozmieniamy na drobne prawdę życia wiecznego. Siłą rzeczy ryzykujemy, że zabraknie nam światła, by trafić do Domu Ojca.

środa, 1 października 2008

Brak pewności

(Hi 9,1-12.14-16)
(Łk 9,57-62)
Środa XXVI t.zw., rok II

Hiob wyznaje bezradnie, że ma kłopot w modlitwie - woła do Boga, ale nie ma pewności, że ktokolwiek go słucha. Wcale mu się nie dziwię. Jak mówić z kimkolwiek, jeśli nie słyszę ani nie widzę żadnej odpowiedzi, jeśli nie dostrzegam żadnego komunikatu zwrotnego?
Mistrzowie życia duchowego podsuwają kilka odpowiedzi. Po pierwsze, jeśli człowiek jest zagoniony a jego umysł zajęty tysiącem spraw, hałas w głowie i w sercu nie pozwala usłyszeć Bożego głosu. Niewątpliwie wiele w tym prawdy, jako że Bóg - przynajmniej w moim doświadczeniu - rzadko kiedy mówi głośniej, niż szmerem cichego powiewu. Po drugie, kiedy człowiek nie jest uczciwy w modlitwie, nie słyszy odpowiedzi, które nie spełniają jego oczekiwań i po prostu się z Bogiem rozmija. Po trzecie w końcu, milczenie też jest odpowiedzią - niekiedy wyjątkowo trudną i bolesną.
Bóg wysłuchuje każdej modlitwy, ale dosyć często Jego odpowiedź brzmi "nie!". Usłyszeć to i zaakceptować nie jest łatwo.